Mój mąż miał swój dobry biznes, ale był znacznie starszy ode mnie, dlatego mówił, abym się wszystkiego uczyła, ponieważ gdy go nie będzie, muszę sobie radzić sama, ponieważ mamy troje dzieci i muszę o nich dbać. Gdybym wtedy wiedziała, co oznaczają te jego prorocze słowa

Od młodych lat, od szkolnej ławki byłam we wszystkim porządną dziewczynką. Uczyłam się dość dobrze ku radości moich rodziców i zawsze myślałam głową, jak to mówią.

Relacje z chłopcami, długo nie były dla mnie, miałam zupełnie inne priorytety. Nawet się z nikim nie spotykałam, wtedy. Tak, po prostu przyjaźń i komunikacja i nic więcej.

A potem na horyzoncie pojawił się on sam – Michał.

Z nim było mi bardzo łatwo i komfortowo. Kończyło się nasze szkolne nauczanie, zostało mniej niż pół roku do balu maturalnego, kiedy Michał zaprosił mnie na pierwszą randkę.

Był o 11 lat starszy ode mnie, starał się mnie zainteresować jako osoba, zawsze zachowywał się kulturalnie i nigdy nie pozwalał sobie na nic zbędnego.

Naturalnie, patrzyłam na to wszystko przez różowe okulary. Taki narzeczony: wykształcony, inteligentny, z dobrym samochodem i własnym mieszkaniem, z własnym biznesem, a jeszcze bardzo przystojny.

Ogólnie, jak marzenie, a nie mężczyzna. Moi rówieśnicy jeszcze nie osiągnęli takich wysokości, więc Michał bardzo się wyróżniał wśród nich.

Miałam z nim dużo szczęścia. Po oświadczynach zorganizowaliśmy wspaniałe wesele.

Został moim mężem na długie lata. Teraz patrzę na to z innej strony, niż widziałam to wcześniej.

Powiedzieć, że byłam nim zachwycona, to nie do końca tak. Ale również stwierdzić, że nie starał się, czy mnie zaniedbywał – też nie mogę.

Ogólnie, Michał był idealnym mężem i ojcem naszych trzech dzieci. I był dość przewidujący.

Mąż z czasem przekonał mnie, abym zdobyła wyższe wykształcenie i weszła w dobrą rodzinny biznes. Nie raz mówił, że i tak odejdzie wcześniej niż ja, bo jest o wiele starszy ode mnie. Dlatego, warto być na bieżąco ze wszystkim i w ostateczności móc wyżywić dzieci.

Lata mijały. W naszym, zarówno materialnym jak i relacyjnym planie, wszystko było po prostu idealne. Wszystko się zmieniło w dniu, gdy Michałowi zrobiło się niedobrze. Ale ważne spotkanie biznesowe było zaplanowane i on kategorycznie nie chciał zostawić spraw, aby zająć się swoim zdrowiem.

Spotkanie się odbyło, i poszliśmy świętować to wydarzenie z partnerami. Potem zabrała go karetka.

Wkrótce męża nie było. Wszystkie pieniądze świata straciły na wartości w jednej chwili.

Myślałam, że to po prostu zły sen. Potem nastała rozpacz i ciągły smutek. Ale dzieci dosłownie mnie uratowały.

Nie mogłam ich zostawić samych i zaczęłam wstawać na nogi, bo rozumiałam, że teraz jestem ich jedyną nadzieją i moim obowiązkiem jest dbać o nich. Całą siebie zaczęłam poświęcać dzieciom i biznesowi, myśląc, że praca i bliscy ludzie mnie uratują.

Teraz mam 38 lat.

Od tamtego momentu minęło już pięć lat i rozumiem, że dopiero teraz zaczęłam trochę cieszyć się życiem.

Ale teraz, szczerze mówiąc, chociaż mi niezręcznie się do tego przyznać, nie chcę zostać samotna, ale gdzie znaleźć porządnego mężczyznę, który zdecydowałby się na troje dzieci, nie wiem.

Może po prostu pogodzić się i zostać samotną. Ale przecież nie uważam się za starą i chcę być kochana. Przez te lata tak bardzo zmęczyłam się byciem samą i ciągnięciem wszystkiego na sobie, tak bardzo chcę obok siebie dobrej i troskliwej osoby.

Ale myślę, że szczęścia kobiecego już nigdy nie zobaczę. Kto by mnie potrzebował z trójką dzieci? Czy naprawdę takie teraz biorą za żonę?

-->