„To już nie te czasy,” – powtarzałem rodzicom, kiedy przypominali mi, że mam już 27 lat i powinienem się ożenić. Dla nich to było bardzo ważne. A mi taka sytuacja nie przeszkadzała. Swoją miłość znalazłem w wieku 29 lat. Po roku wzięliśmy ślub.
Cieszyłem się, że założyłem rodzinę. Mama chciała już mieć wnuki. Czasami jej ciągłe dopytywania na ten temat były męczące, ale można ją było zrozumieć.
Z Kamilą zapoznał mnie mój przyjaciel. Okazało się, że to jego siostra. Naprawdę spodobała mi się ta dziewczyna. Miała 26 lat. Prowadziła własny salon kosmetyczny. Była pewna siebie i ambitna. Właśnie takiej osoby szukałem. Konkretnej i nastawionej na cel.
Sam też dążyłem do tego, co najlepsze. Po studiach wyjechałem do pracy za granicę. Kiedy zarobiłem tyle, ile potrzebowałem, zainwestowałem pieniądze we własny biznes. Moja firma zajmowała się sprzedażą materiałów budowlanych. Na początku naszego wspólnego życia z Kamilą wszystko układało się idealnie.
Ona spędzała czas w salonie, a ja w biurze. Pewnego dnia żona zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma problem: trzeba przedłużyć najem lokalu. Przedyskutowaliśmy sytuację w domu. Niestety, salon nie przynosił dużych dochodów i Kamila postanowiła zakończyć jego działalność. Wspierałem żonę, bo wiedziałem, że jest operatywna i na pewno wymyśli coś nowego.
Ale Kamila przez pół roku siedziała w domu. Przyzwyczaiła się do komfortu, jaki jej dawałem. Miała wszystko. Codziennie chodziła do sklepów, kupowała sobie fajne ubrania, jedzenie zawsze zamawiała. Kiedy wspominałem o dziecku, zawsze odpowiadała, że jeszcze jest na to za wcześnie.
I wtedy przypomniały mi się słowa mojej mamy. Miała rację co do wnuków. To był już czas na to, żebyśmy zostali rodzicami. Ale Kamila się zmieniła. To była inna dziewczyna, nie ta, którą kiedyś znałem. Coraz trudniej było mi ją utrzymywać. Jej kaprysy były wręcz dziecinne. Żyła w świecie drogich rzeczy i znanych marek. Żony nie interesowało tworzenie rodziny. Poza tym Kamila nie zamierzała pracować.
Postanowiłem poważnie porozmawiać z żoną. Potrzebowałem od niej wyjaśnień.
– Czy będziesz szukała pracy?
– Kochanie, ale po co? Ty dobrze zarabiasz. I tak zaraz bym musiała iść na urlop macierzyński.
– Jesteś w ciąży?
– No, nie. Ale wszystko może się zdarzyć.
– Zdecydujmy tu i teraz: albo pójdziesz do pracy i wspólnie dbamy o naszą rodzinę, albo każde idzie w swoja stronę. Nie jesteśmy już w takim wieku, żeby się bawić w jakieś dziecinne gierki.
Następnego dnia żona oznajmiła, że zamierza wziąć kredyt na nowy biznes. Miałem nadzieję, że powie, że chce zostać matką. Ale Kamila wolała mieć dostatnie życie i robić karierę.
Sam jestem sobie winny. Na początku tak bardzo podziwiałem moją żonę. Podobała mi się jej niezależność. Była silna. Ja sam też taki byłem, a jak wiadomo, z podobnymi charakterami często trudniej się dogadać.
Musiałem rozstać się z Kamilą. Wyjaśniłem jej, jak ja widzę nasz związek, a ona zgodziła się, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Kamila powiedziała, że nie jest gotowa, żeby zostać matką…
Minął rok odkąd mieszkam sam. Dla rodziców to była prawdziwa tragedia. Powiedzieli mi, że na pewno będę starym kawalerem do końca życia. Na tym polega cała różnica między nami: oni robili wszystko pod to, co ludzie powiedzą, a ja robię wszystko według własnego uznania. Mam teraz tylko jedną misję: znaleźć partnerkę na całe życie, którą interesuje coś więcej niż pieniądze.