Kiedy poszłam na studia, postanowiłam wyprowadzić się od rodziców i zamieszkać w akademiku. Później przeniosłam się na studia zaoczne i wynajęłam mieszkanie. Tak poznałam chłopaka, który po roku stał się moim mężem. Przed ślubem klucze od rodzinnego mieszkania zawsze były w mojej torebce. Czasami przyjeżdżałam tam w sprawach, ale zawsze informowałam mamę lub tatę o mojej wizycie.
Czasami po prostu przechodziłam obok i wchodziłam do domu. Pogłaskać kota, wypić herbatę z ulubionej filiżanki – to taka nostalgia!
Na moje 25. urodziny wzięliśmy ślub. Nie urządzaliśmy hucznego przyjęcia, zebraliśmy bliskich krewnych i najlepszych przyjaciół. Przyjaciółka podarowała nam reprodukcję mojego ulubionego obrazu. Właściciel mieszkania, które wynajmowaliśmy, surowo zabronił wiercenia w ścianach, więc leżał na podłodze i ciągle przeszkadzał.
Postanowiłam zabrać go do rodziców i powiesić w moim pokoju. Nie przypuszczałam, że mama i tata mogą być przeciwko, skoro tak naprawdę nie korzystali z tego pokoju.
Rodzice byli na działce, postanowiłam ich nie przeszkadzać – pojechałam sama. Włożyłam klucze, ale zamek się nie otwierał.
Nawet sprawdziłam, czy weszłam na właściwe piętro. Wszystko było w porządku.
Dzwoniłam do taty, ale nie odebrał. Mama bardzo grubiańsko mówiła do mnie przez telefon, mówiąc, że jesteś już dorosłą panią, masz swoją rodzinę i swój dom, zmieniliśmy zamki, żebyś nie wchodziła.
Oni nadal mnie kochają, ale tylko jako gościa. Ona i tata poradzili sobie i podjęli decyzję, że mieszkanie to ich prywatna przestrzeń i nikomu nie wolno tam wchodzić podczas ich nieobecności. Czyli wcześniej nic ich nie niepokoiło, a teraz postanowili się ode mnie oddalić.
Najgorsze – ukrywali to. Gdybym nie przyjechała z tym obrazem, nawet bym o tym nie wiedziała, zrobiłabym wstyd przed mężem. Rzuciłam słuchawkę i zaczęłam płakać.
Byłam bardzo zraniona, bo nie zasłużyłam na takie traktowanie. Jestem córką, nie złodziejką. To też mój dom, zwłaszcza że do ich pokoju nawet nie wchodziłam, nie otwierałam szaf, niczego nie szukałam… Dlaczego postanowili mnie wyrzucić z własnego gniazdka?
Opowiedziałam o wszystkim mężowi, stanął po stronie moich rodziców. Kochany powiedział, że postąpiłby tak samo, bo każda para małżeńska powinna mieć swoją przestrzeń. Wychowali mnie, wyszłam za mąż, więc mają do tego pełne prawo.
Teściowa ma takie samo zdanie, też zamierza zmienić zamki. Nie rozumiem, czy moje zasady są złe? Co byście zrobili na moim miejscu?