Właśnie po tym, jak dowiedziała się, że przekazałam mieszkanie wnuczce, moja córka przestała do mnie przychodzić

Mam dwoje dzieci, starszego syna w wieku 46 lat i córkę w wieku 40 lat. Wszystko było względnie pomyślne, syn pracuje w sąsiednim województwie, tam się powoli urządził z rodziną. Córka mieszka niedaleko mnie. Jej życie zostało mocno zepsute, dwa nieudane małżeństwa, problemy z pracą i obecnie jest niezamężną, samotną matką.

Ponieważ jestem wdową, córka często do mnie przychodziła, rozmawiałyśmy, chodziłyśmy razem na rynek po zakupy, po jej ostatnim rozwodzie świętowałyśmy Nowy Rok razem, ufając sobie nawzajem. Oczywiście, pomagałam jej, jak mogłam, zarówno w opiece nad wnukiem, jak i dzieląc się moją emeryturą, wszystko było dobrze aż do pewnego wydarzenia.

Pewnego wieczoru zadzwonił do mnie syn Andrzej i poinformował:

– Mamo, wkrótce znowu zostaniesz babcią, będziesz miała wnuczkę – radośnie mi oznajmił Andrzej.

Bardzo się ucieszyłam, nawet postanowiłam znowu zacząć robić na drutach różne ubrania, kiedyś byłam bardzo pasjonatką robótek ręcznych, ale gdy zaczęły mnie boleć stawy na rękach, przestałam. Ale tutaj taki powód i nawet drugie tchnienie się pojawiło.

Postanowiłam zadzwonić do Ireny, do swojej córki, żeby poszła ze mną na rynek kupić włóczkę, nitki i różne zamki błyskawiczne do przyszłego ubrania. Jej reakcja mi się nie spodobała… Zareagowała dość ostro na to, że powiedziałam, że chcę znowu robić na drutach, a po tym, jak dowiedziała się dla kogo, po prostu powołała się na zajętość i odłożyła słuchawkę.

Sama dla siebie dziwne zachowanie córki wyjaśniłam sobie problemami w życiu osobistym i w pracy, w końcu nie mogę się na nią obrazić, to moja córka i ja ją kocham.

Ale czas pokazał, że te uczucia nie są wzajemne, gdy zdecydowałam się zostawić moje mieszkanie wnuczce, ona jakoś się o tym dowiedziała i tego samego wieczoru przyszła do mnie z zarzutem, że robię wszystko dla syna, a ona jest całkiem sama i nawet nie pomagam jej.

Próbowałam jej wytłumaczyć, że chciałam jej zostawić mój dom na wsi, że ona ma jedno dziecko, a Andrzej już trzecie, teraz ma trudniej materialnie. Ale nie doszliśmy do wspólnego zrozumienia, od 4 miesięcy ani nie dzwoni, ani nie przychodzi, na moje telefony nie odpowiada.

Pewnie nie mam racji w jakiejś sprawie, ale pokazała się jako zgniła osoba, wydaje mi się, że przychodziła i rozmawiała ze mną tylko dla mieszkania. Jako matka bardzo mnie to boli i smuci.

-->