Beata nie mogła uwierzyć, że coś takiego może się zdarzyć

Beata i Paweł są małżeństwem już od dwudziestu lat. Mają dwóch synów i córkę. Czasami żyło im się ciężko, zwłaszcza kiedy tylko Paweł utrzymywał rodzinę. Beata miała dobrą pracę i nieźle zarabiała, ale kiedy szła na urlop wychowawczy, pojawiały się trudności. Jednak nigdy nikomu się nie skarżyli na swoją trudną sytuację, zawsze w zgodzie, wspólnie radzili sobie z każdą sytuacją. Tym sposobem Beata nauczyła swoje dzieci, że pieniądze oczywiście są ważne, bo bez nich nic się nie ma, ale nie są najważniejsze w życiu. Tego, co najważniejsze, nie da się za nie kupić.

Paweł miał młodszą siostrę, Irenę. W bardzo młodym wieku niezbyt szczęśliwie wyszła za mąż. W pierwszym małżeństwie urodziła dwie córki. Jednak mąż nie był w stanie wytrzymać jej wybuchowego charakteru, odszedł, zostawił ją samą z małymi dziećmi i na zawsze gdzieś zniknął. Paweł próbował go odnaleźć, bo rozwód rozwodem, ale z odpowiedzialności za dzieci nikt go nie zwalniał. Nie musiał mieszkać ze swoją byłą żoną, ale za coś trzeba było ubrać, nakarmić i wychować córki, zwłaszcza, że Irena była na urlopie wychowawczym i nie pracowała. Niestety, ten obowiązek spadł na Pawła. Beata zawsze była wyrozumiała, chociaż nie zawsze jej się podobało, że sporą część rodzinnego budżetu muszą oddawać szwagierce.

Później Irena znalazła sobie nowego adoratora z dwupokojowym mieszkaniem. Wcześniej mieszkała razem z dziećmi w wynajętej kawalerce. Ojciec Pawła i jej miał duży dom pod miastem i mieszkał w nim sam. Teściowa Beaty zmarła niespodziewanie kilka lat temu – miała zawał. Jej mąż już później z nikim się nie związał, mówił, że to by było podłe wobec żony.

Teściowi nigdy nie brakowało pieniędzy, miał kilka własnych sklepów meblowych. Beata i Paweł nigdy nie prosili ojca o pieniądze, bez względu na to, jak było im ciężko. Pawła od najmłodszych lat uczono w domu, że po osiągnięciu pełnoletności albo po założeniu rodziny automatycznie bierzesz na siebie odpowiedzialność pod każdym względem: materialnym, moralnym i fizycznym. Jako mężczyzna, głowa rodziny, wstydziłby się iść do ojca po prośbie.

Irena odwrotnie, nigdy nie miała żadnych skrupułów, żeby kolejny raz zadzwonić do swojego taty i obwiniać go o to, że jego wnuczki biedują. Mój teść po prostu bezradnie rozkładał ręce i mówił, że to nie on wybierał jej męża. Rodzinę trzeba zakładać mądrze, powtarzał. Irena była jednak na niego tak zła i wściekła, że w głowie zrodził jej się bardzo brzydki plan.

Pewnego dnia, kiedy dzieci były w szkole, wpadła na kawę do Pawła i Beaty. Nawiasem mówiąc, Paweł bardzo się sprężył na początku małżeństwa i wziął na kredyt ładne trzypokojowe mieszkanie. A Irena zerwała z tym drugim partnerem, znalazła sobie kolejną miłość i dalej błąkała się po wynajętych mieszkaniach.

Zdjęła buty i szybko weszła do kuchni. Beata zaparzyła kawę i zaprosiła szwagierkę do stołu, na którym parował świeżo upieczony sernik:

– Cześć, Irena. Wyglądasz dzisiaj na bardzo podekscytowaną. Coś się stało?

– Wymyśliłam pewien plan. Tylko nie wiem, czy mówić o nim Pawłowi, on jest zawsze taki „porządny”,  – Irena przewróciła oczami.

Beata spojrzała na szwagierkę ze zdziwieniem, ale nic nie odpowiedziała.

– No więc, – zaczęła przymilnym głosem Irena. – gdyby tak oddać staruszka do domu opieki, zatrudnić jakiegoś dobrego prawnika, to może udałoby się przejąć dom? Wprowadziłabym się tam z dziećmi, a wy moglibyście wynająć komuś swoją część albo pozwolić mi tam na razie mieszkać.

Beata szeroko otworzyła oczy.

– Czy ty do reszty oszalałaś? Chcesz wyrzucić własnego ojca z domu? W jego wieku? Czy ty w ogóle masz serce? A rozum? Tak mu dziękujesz za to, że cię wychował? Nawet nie myśl o tym, żeby mówić takie bzdury Pawłowi. Najlepiej w ogóle już idź, – Beata ze złością machnęła ręką.

Po prostu wyrzuciła Irenę z mieszkania. Kiedy Paweł wrócił z pracy, nie powiedziała mu o wizycie jego siostry. Wierzyła, że ​​Irena jednak zmieni zdanie i wreszcie pójdzie po rozum do głowy.

-->