Moja mama ma dwoje dzieci, mnie i moją starszą siostrę. Ania była zawsze stawiana mi za przykład, bo była starsza. Ale nie była dobrym przykładem do naśladowania, krótko mówiąc, moja starsza siostra była buntowniczką.
Zawsze starałam się pomagać mamie w przygotowaniu posiłków, w sprzątaniu. Ledwo miałam czas na naukę. Starsza siostra nie angażowała się w takie prace.
Kiedy skończyliśmy szkołę, Ania miała szansę dostać się tylko do szkoły technicznej, ale i tam miała problemy z nauką.
Nasza mama coraz bardziej ubolewała nad tym, że nie udało jej się wychować córki, że to jej wina.
W końcu uświadomiłyśmy sobie, że już nic z tym nie zrobimy, że nie jesteśmy już w stanie pomóc Ani.
Moja siostra nie miała jeszcze osiemnastu lat, kiedy zaszła w ciążę. Spożywała też alkohol i paliła.
Moja mama miała trudności z zaakceptowaniem tego, często modliła się i prosiła Boga, aby jej starsza córka w końcu zmądrzała. Ania urodziła córkę, nie znała ojca dziecka, ponieważ spotykała się wtedy z wieloma chłopcami. Wychowywałyśmy moją siostrzenicę w trójkę, miała na imię Ewa.
Wszyscy wiedzieli o niespokojnej naturze mojej starszej siostry, więc natychmiast informowali mnie i moją mamę, kiedy coś było nie tak, gdy znowu wagarowała. Często chciała uciec z domu, ale moja matka i ja trzymałyśmy Anię pod całodobowym nadzorem.
Jakimś cudem, siostra ukończyła szkołę i uzyskała zawód fryzjera. W tym była naprawdę dobra. Poszła do pracy, a wkrótce potem ogłosiła, że wychodzi za mąż.
Poznałyśmy przyszłego męża Ani. Niestety był mężczyzną, który kochał alkohol. Ale miał własne mieszkanie.
Po ślubie Ania i Piotr zamieszkali w jego mieszkaniu, zabrali ze sobą Ewę.
Tydzień później razem z mamą postanowiłyśmy odwiedzić młodą parę.
Mieszkanie było wysprzątane, ale wyraźnie było czuć zapach alkoholu. Ale poza tym wyglądało na to, że wszystko jest w porządku. Młoda para żyła razem przez kolejne trzy lata.
Rok później urodził im się syn Mateusz.
Kiedy Ewa miała pięć lat, pewnego wieczoru zapukała do naszych drzwi. Byłyśmy oszołomione. Jak takie małe dziecko przyszło z jednego końca miasta na drugi?! Nie mieściło się to w naszych głowach.
Dziewczynka oświadczyła nam:
– Ciociu, nie oddawaj mnie do sierocińca!
– Wszystko będzie dobrze! – przytuliłam dziewczynkę.
– Co się stało, dlaczego mnie o to prosisz?
– Obcy wujek i ciotka zabrali Mateusza, a ja nie chcę, żeby mnie też zabrali.
Z opowieści dziecka zrozumiałam, że to była opieka społeczna. Natychmiast zgłosiłam się do nich. Powiedziano mi, że ta rodzina od dawna jest pod ich obserwacją. Okazało się, że mąż Ani zajmuje się sprzedażą narkotyków, a jakiś czas temu Ania trafiła do szpitala z powodu przedawkowania.
Teraz Piotr przebywa w areszcie, a dzieci zostały zabrane do domu dziecka.
Minęło sporo czasu. Moja mama i ja zostałyśmy oficjalnymi opiekunami dzieci. Ania jest na odwyku. Piotr pozostaje cały czas w areszcie, w oczekiwaniu na wyrok.
Wniosek z tej historii jest taki, że ludzie, którzy sami nie potrafią zadbać o siebie, raczej nie będą w stanie zadbać o swoje dzieci. Na szczęście jest rodzina, która zawsze weźmie je pod swoje skrzydła.