Chłopak wyjął portfel na środku supermarketu niedaleko swojego domu. Mieszkał w nim ze swoją ciężko chorą mamą. Okazało się, że nie wystarczy mu pieniędzy na nektarynkę, o której ostatnio marzyła kobieta.
Mateusz mieszkał w malutkim miasteczku, które z roku na rok coraz bardziej pustoszało. Wszystko przez to, że gospodarka była dość niestabilna, miejscowość prawie się nie rozwijała, infrastruktura była dość słaba. Ludzie uciekali stamtąd, bo na miejscu zarabiali jakieś grosze. Chora Agata musiała zrezygnować z pracy, tak zalecił jej lekarz. Chłopiec łapał się każdej okazji, żeby trochę zarobić i lepiej zaopiekować się mamą, ale rezultaty były raczej słabe.
Agata czuła się coraz gorzej, najpierw martwiła się tym, że nie pracuje, a potem popadła w rozpacz. Jedyny dochód, jaki miała, to renta i alimenty od ojca Mateusza. Te pieniądze nie wystarczały nawet na zapłacenie czynszu i rachunków. Gdy tylko skończył 18 lat, chłopak wziął pożyczkę, żeby spłacić długi za media i oddać znajomym, od których pożyczał na zakup leków. Jadł jakieś szybkie, tanie jedzenie, co zresztą też odbijało się na jego zdrowiu.
Zatrzymał się i ze łzami w oczach spojrzał na owoc, którego tak bardzo pragnęła jego mama. Nigdy niczego od niego się nie domagała, rozgniewała się nawet, kiedy dowiedziała się, że syn oddaje jej wszystko, co najlepsze, a o sobie zupełnie nie myśli. Mateusz postanowił odłożyć dumę na bok i chwycić się każdego sposobu, żeby tego wieczoru przynieść do domu nektarynki.
Coś ścisnęło go w gardle, gdy zdał sobie sprawę, ile mu brakuje, żeby kupić jeden mały owoc. Łzy same popłynęły z jego niebieskich oczu. Nie miał już siły dusić wszystkiego w sobie.
– Co się stało? – do Mateusza podszedł jakiś obcy mężczyzna z córką, mniej więcej w jego wieku.
– Przepraszam, że pana o to proszę, ale czy może mi pan kupić jedną nektarynkę? – powiedział poważnie chłopak, starając się jakoś trzymać. – Nie chcę pana naciągać, po prostu mam bardzo trudną sytuację…
Mężczyzna wysłuchał Mateusza, który opowiedział mu o swojej matce, a potem wziął koszyk nektarynek i zapłacił za niego w kasie.
Kiedy wyszli na zewnątrz, mężczyzna zapytał:
– Czy mogę pomóc ci zanieść te owoce i przy okazji odwiedzić twoją mamę?
– Dlaczego chce pan to zrobić? – pytaniem odpowiedział Mateusz.
– Chyba sam Bóg kazał nam się spotkać. Jestem lekarzem, teraz przyjechałem tu ze znajomymi trochę odpocząć. Wynajęliśmy domek w lesie nad rzeką. Niedawno wróciłem ze szkolenia w Stanach Zjednoczonych.
Mężczyzna zbadał pacjentkę i powiedział, że za kilka dni wróci, bo żeby postawić wiarygodną diagnozę, potrzebne będą szczegółowe badania w mieście. Umówił się ze swoim długoletnim dłużnikiem, że w ramach spłaty długu sfinansuje leczenie matki Mateusza.
I tak ich życie zaczęło się poprawiać. Kobieta wyzdrowiała i mogła już wykonywać lekkie prace w domu, sama się sobą zająć. Długi udało się spłacić, a leczenie dobiegało już końca w dobrej klinice, w której pracował poznany w sklepie lekarz.
Po pewnym czasie Mateusz znalazł stałą pracę, w której zarabiał tyle, że już mógł utrzymać siebie i mamę.
Tak to jest, że często nie widzimy całego obrazu, a jedynie kawałek układanki, w której wszystko może się zdarzyć. A cuda zdarzają się tam, gdzie jest wiara.