Moja mama przygotowywała się do swoich urodzin – miała skończyć 60 lat! Zarezerwowała restaurację i sporządziła listę gości. Oprócz tego przygotowała również listę życzeń prezentowych.
Mój mąż rzadko ingerował w nasze relacje, ale tym razem zwrócił mi uwagę, że bransoletka czy lodówka będą kosztować niemało, biorąc pod uwagę, że matka napisała wagę bransoletki – 10 gramów. Zgadzam się z moim mężem i też myślę, że matka przesadziła.
Nigdy nie dostawaliśmy od niej drogich prezentów, ponieważ zawsze podkreślała, że nie ma pieniędzy. Dobrze wszystko rozważywszy i przeliczywszy swoje oszczędności, postanowiłam, że podaruję mamie to, na co mnie stać, bez szkody dla rodzinnego budżetu.
Następnego dnia rano obudził nas telefon. Mama płakała do słuchawki, mówiąc, że czegoś takiego po nas się nie spodziewała. Wszyscy goście byli poinformowani, że mamy jej podarować złotą bransoletkę lub lodówkę. A my tak ją upokorzyliśmy naszym prezentem.
Chciałam wyjaśnić mamie, że w tym momencie taki prezent nie mieścił się w naszym budżecie, jak tylko będziemy mogli, kupimy jej to, czego chce. Ale matka odmówiła mnie słuchania. Powiedziała tylko, że jestem niewdzięczną córką. Nie rozumiem, czy naprawdę powinnam brać kredyt na jej jubileusz?