Od dawna słyszę od znajomych kobiet różne niezbyt przyjemne historie o tym, jak trudno im żyć ze swoimi teściami, słuchając wszystkich tych historii, teściowa i synowa, ledwie nie pierwsze wrogowie.
Ale ja mam swoją historię, dzięki losowi, całkiem inną, niestety, trudną dla mnie, niezrozumiałą.
Byłam tak dumna, że mam córkę, że nie da się tego wyrazić słowami, dla mnie to było prawdziwe błogosławieństwo i szczęście.
Myślałam, że będzie moim wsparciem na starość, bo córka, to nie syn, syn to cudze dziecko, odejdzie do innej rodziny i o tobie zapomni, a córka, zawsze pomoże zarówno czynem, jak i dobrym słowem, jak mówi przysłowie.
Ja sama całe życie mieszkałam z mężem na wsi, ale pracowaliśmy ciężko, oboje byliśmy pracowici.
Anna od dziecka chodziła jak królowa, miała wszystko najlepsze.
Wszystko najlepsze w przedszkolu, a potem w szkole. Dla córki nie żałowaliśmy niczego, sami mogliśmy siedzieć tylko na chlebie i wodzie, a córka u nas widziała, chodziła i nosiła wszystko.
Potem Anna poszła na studia i dla nas z ojcem zaczęły się trudne czasy, bo trzeba było ubrać, nakarmić, kupić ładne rzeczy, jeszcze dać na mieszkanie, bo nie chcieliśmy, żeby Anna mieszkała w akademiku i wstydziła się, że jest ze wsi.
Gdy Anna powiedziała, że zamierza wyjść za mąż za chłopaka z miasta z dość zamożnej rodziny, ja i mąż promienieliśmy szczęściem oboje.
Nawet jedyną krowę sprzedaliśmy, aby pomóc z weseliskiem. Ale było ono w restauracji, na które z naszej rodziny zaproszeni byli tylko ja i mąż i to wszystko, niestety.
I od tego czasu nasze życie bardzo się zmieniło.
Anna mieszkała u teściów z mężem, mają tam bardzo dużą mieszkanie.
Dziwnie, ale moja córka bardzo dobrze dogaduje się z teściową, są jak przyjaciółki. Córka bardzo oddaliła się od nas. Do nas jeszcze ani razu nie przyjechali, a gdy zaczęłam sugerować, że my z ojcem sami możemy do nich przyjechać w gości, córka mówiła, że nie trzeba, bo teściowie są ludźmi z dobrymi manierami, nie zrozumieją, dlaczego przyjechaliśmy bez zaproszenia. Ale nikt nas też nie śpieszył zapraszać.
Minęło już pół roku odkąd Anna wyszła za mąż, nie widzieliśmy się ani razu.
Nie chcę im dokuczać z mężem, a Anna sama rzadko dzwoni, dużo opowiada o swojej teściowej, jej gustach, jaką jest cudowną osobą.
A my z ojcem nie jesteśmy już dla niej ciekawi w ogóle. Takie wrażenie, że się nas wstydzi. Rodzina często pyta o Annę, interesują się, jak ona, jak układa się jej życie rodzinne, a ja nie wiem, co powiedzieć.
Czy wszystkie córki odwracają się od matek na starość, czy to ja sama tak wychowałam swoje dziecko i to tylko moja wina?