Na wsi, w domu rodziców, postanowiłem wybudować studnię. Wiek matki nie pozwalał już biegać po czystą wodę do źródła. Aby zaoszczędzić pieniądze, zaproponowałem sąsiadom wspólną budowę. Na początku się zgodzili, nawet wybraliśmy wspólne miejsce, jednak niedługo potem odmówili, powołując się na brak pieniędzy.
Z życzliwości, zaproponowałem, że pokryjemy koszty budowy, a oni w ciągu kilku miesięcy spłacą dług. Nie zgodzili się również na tę opcję, twierdząc, że będą nosić wodę ze studni publicznej.
Wybudowaliśmy studnię. Mama była bardzo szczęśliwa. Podczas mojej nieobecności, sąsiedzi ciągle przychodzili do niej z prośbą o wodę. Doszło do tego, że przestała zamykać furtkę, a oni chodzili z wiadrami jak do siebie. Nie było dnia, aby nie przyszli prosić o wodę.
Gdy przyjechałem do mamy, postanowiłem z nimi porozmawiać. Albo zapłacą połowę kosztów budowy studni, albo przestaną brać wodę. Na próżno. Sąsiad zaczął mnie przeklinać, że żałuję im szklanki wody.
Nie chodziło o skąpstwo, a o zasady. Nie chcieli dołożyć pieniędzy do budowy, ale chcieli mieć wodę. Nawiasem mówiąc, sąsiedzi nie byli biednymi ludźmi. Kilka miesięcy temu kupili samochód, zrobili przedłużenie domu. Przed studnią relacje były dobre. W wiosce mieszkają od nie tak dawna, ale sprawiali wrażenie przyzwoitych ludzi. Pomagaliśmy sobie nawzajem po sąsiedzku.
Następnego dnia, gdy odjechałem, sąsiedzi znów przyszli po wodę. Zacząłem potępiać mamę za jej łaskawość. Woda przyszła i odeszła. Zadzwoniła do mnie bardzo zdenerwowana mama. Zerwałem się z pracy i przyjechałem na wieś, aby uspokoić matkę.
Ponieważ sąsiedzi nie rozumieli słów, postanowiłem podjąć bardziej drastyczne środki. Zamontowałem zamek na studni i poprosiłem mamę, aby nie dawała im kluczy. Przyszedł sąsiad, spojrzał, że studia jest zamknięta i wyszedł.
Poszedłem na komisariat i poprosiłem policjanta, aby przeprowadził z sąsiadami rozmowę. Nie jest to właściwe, kiedy przychodzi się bez pozwolenia na czyjeś podwórko. Zadziałało, sąsiedzi już więcej nie pokazali się pod domem mamy.
Mama martwiła się, że między sąsiadami nastał konflikt, ale ulżyło jej, kiedy przestali nękać ją ciągłym chodzeniem do studni.