Mam już trzydzieści lat, a w USA mieszkam od dziesięciu. Przeprowadziliśmy się tutaj z rodzicami, bo wygrali zieloną kartę. Tata i jego przyjaciel otworzyli w Stanach swój biznes, więc byliśmy dość zamożną rodziną, nawet jak na amerykańskie standardy.

Mam już trzydzieści lat, a w USA mieszkam od dziesięciu. Przeprowadziliśmy się tutaj z rodzicami, bo wygrali zieloną kartę. Tata i jego przyjaciel otworzyli w Stanach swój biznes, więc byliśmy dość zamożną rodziną, nawet jak na amerykańskie standardy.

Ale po jakimś czasie moi rodzice wrócili do Europy. Powiedzieli, że są już starzy i tam im się będzie żyło wygodniej, więc nasze mieszkanie zostało tylko dla mnie. Tata pożyczył mi jeszcze trochę pieniędzy, bardzo ciężko pracowałam, nawet wzięłam kredyt. A to wszystko po co? Otworzyłam własny biznes – wynajmuję mieszkania w całym centrum Nowego Jorku.

To miasto jest ogromne i jest tu dużo turystów, więc udało mi się zwrócić ojcu pożyczkę i w pełni spłacić kredyt. Chociaż pracy jest dużo, bo mam sporo mieszkań, aż dwadzieścia dwa, a wszystkiego muszę sama dopilnować – czy ekipa sprzątająca zrobiła wszystko na czas, albo czy lokatorzy nie zniszczyli mebli (co też czasami się zdarza), a asystentów mieć nie lubię, bo im nie ufam.

Rodzice często do mnie przylatują, a wtedy oczywiście zakwaterowuję ich za darmo w jednym z apartamentów, w dowolnej części miasta, tam gdzie chcą. Ale ostatnio zdarzył się taki przypadek. Ten przyjaciel ojca, z którym razem założyli firmę, ma syna. A jego syn jest już żonaty i ma dwoje dzieci. Więc tata dzwoni do mnie i mówi: „Syn Marka przyjeżdża do Nowego Jorku, znajdź dla nich, proszę, jakieś mieszkanie, jakieś ładne”.

Przyjechali, pokazałam im mieszkanie. A w USA zwyczajowo pobiera się płatność z góry, więc od razu podałam kwotę (z rabatem). Na co w odpowiedzi usłyszałam: „Ty chyba zapomniałaś, czyim jestem synem? Będziemy tu mieszkać za darmo tak długo, jak chcemy. Poproś sprzątaczkę, żeby przyszła dokładnie o 11 rano, tak mi będzie najbardziej pasowało”.

Przemilczałam to i wyszłam, a następnego dnia, kiedy ta rodzina poszła na spacer, wymieniłam zamki w mieszkaniu i przeniosłem ich rzeczy (których na szczęście jeszcze nie rozpakowali) do biura ojca tego chama.

Czy uważacie, że postąpiłam właściwie? Bo ojciec stanął po mojej stronie, ale martwię się o jego interesy, bo jednak wyrzuciłam syna współwłaściciela jego firmy.

-->