Ostatnio dowiedziałam się, że moja chrzestna złożyła wniosek o rozwód po 30 latach małżeństwa. Ta wiadomość zaskoczyła wszystkich, ponieważ miała wspólny majątek z mężem, troje dzieci i wnuki. Co mogło pchnąć 56-letnią kobietę do takiego kroku?
“Od pierwszego dnia naszego małżeństwa łączyłam pracę z obowiązkami domowymi. Do wieczora byłam pracownicą biurową, a potem do nocy gospodynią domową. Musiałam sprzątać, gotować, prać i pomagać dzieciom w pracach domowych. Chciałam wierzyć, że z czasem będzie łatwiej, ale nie. Pomocy od męża nigdy nie doświadczyłam. Troszczył się tylko o telewizor i wędkarstwo.
Pewnego dnia zachorowałam, więc odłożyłam na bok wszystkie domowe obowiązki. Mój mąż Michał wrócił do domu z wędką i od razu poszedł do lodówki. Ponieważ nie miałam siły gotować, nie znalazł tam nic dla siebie. Zaatakował mnie pretensjami:
- Mogłaś chociaż ziemniaki usmażyć, skoro cały dzień leżałaś w łóżku!
- Może ty przygotujesz kolację, a ja zjem razem z tobą? – zaproponowałam.
- Po co mi w ogóle jesteś, jeśli mam zacząć sam gotować? – odparł Michał.
Te słowa tak mnie uraziły, że postanowiłam więcej nie znosić wszystkich upokorzeń. Jeśli mój mąż jest tak obojętny na moje potrzeby, to niech sam o siebie dba. Nawet nie zdaje sobie sprawy, ile mam obowiązków domowych, których on po prostu nie zauważa. Myślę, że wiele kobiet zna to uczucie, gdy ich praca nie jest doceniana. Mam dość. Nadszedł czas, aby żyć dla własnej przyjemności”.
Dzieci powiedziały, że zachowanie matki jest egoistyczne. W końcu spędziła z ich ojcem wiele lat w małżeństwie, rozpieszczała go, a teraz chce go zostawić na pastwę losu. Wcześniej trzeba było pomyśleć.
Rozumiem moją chrzestną, ale nie wiem, czy warto od razu rozwodzić się z tego powodu. Może parze uda się porozmawiać i dojść do jakiegoś kompromisu?
A jaką radę wy byście dali tej kobiecie? Co myślicie o jej radykalnej decyzji?