Helena, matka mojego męża od kilku miesięcy dzieli z nami mieszkanie. Cała sytuacja zaczęła się, kiedy Helena przeszła operację wymiany stawu biodrowego i oczywiście przez pewien czas potrzebowała pomocy.
Początkowo teściowa nie była w stanie samodzielnie wstać z łóżka czy też się umyć. Nie wspominając już o sprzątaniu, praniu czy gotowaniu. Muszę w tym miejscu dodać, że mój mąż nie jest jedynym dzieckiem Heleny; ma również córkę Ewę.
Ale Ewa właśnie urodziła dziecko, co skutecznie wykluczyło ją z grona osób mogących świadczyć pomoc. W efekcie cała opieka nad teściową spadła na mnie. Pracuję zdalnie jako grafik, więc pomiędzy zleceniami zajmowałam się Heleną; pomagałam jej w codziennych czynnościach i nawet podawałam zastrzyki.
Na początku Helena zachowywała się spokojnie. Jednak z czasem zaczęła być kapryśna niczym dziecko: to pościel nie ta, to światło za jasne, to zupa za mdła. Zrozumiałam, że moja teściowa stopniowo wraca do zdrowia i… coraz bardziej mi „siada na głowie„. Teraz już porusza się po mieszkaniu już całkiem swobodnie. Sama może sobie nawet herbatę zaparzyć czy wziąć prysznic, ale narzeka coraz częściej.
Widząc te pozytywne zmiany, miesiąc temu poruszyłam temat, że Helenie pewnie lepiej byłoby we własnym mieszkaniu:
– Widzę, że tak szybko dochodzisz do siebie. To wspaniale. Pewnie nie możesz się już doczekać powrotu do swojego mieszkania, do swoich rybek i fiołków? – zaczęłam.
– Ach, Kasiu, nie wiem. Jestem w takim wieku, że już się wszystkiego boję. A co, jeśli zasnę i już się nie obudzę, a wy nawet o tym nie będziecie wiedzieć? Poza tym przyzwyczaiłam się już do was. Samej to jednak smutno – odpowiedziała mi teściowa.
Ta odpowiedź zaskoczyła mnie. Zdałam sobie sprawę, że Helena nie ma zamiaru wracać do swojego mieszkania.
A wieczorem, gdy Marek wrócił z pracy, czekała na mnie kolejna niespodzianka. Jedliśmy kolację we troje, kiedy teściowa postanowiła przedstawić swoją „genialną” propozycję.
– Dzieci moje, jestem wam tak wdzięczna za pomoc – zaczęła Helena z patosem. – Teraz chcę się wam odwdzięczyć tym samym. Moje zdrowie już nie to, co kiedyś. Boję się zostać sama, z wami jest weselej. Dlatego zdecydowałam się sprzedać moje mieszkanie i dać wam pieniądze. Już wszystko obliczyłam. Proponuję, żebyście i wy sprzedali wasze ciasne dwupokojowe mieszkanie, a za te pieniądze moglibyśmy kupić piękny dom. Będziemy mieszkać razem dalej! – zakończyła teściowa.
Po tych słowach Helena pokazała na ekranie tabletu ładny, parterowy dom z oczkiem wodnym i niewielkim ogrodem, który był na sprzedaż. Markowi pomysł jego mamy bardzo się spodobał. Był zachwycony perspektywą możliwości wędkowania we własnym ogrodzie.
Poza tym Marek od dawna chciał też mieć psa, ale ja odwodziłam go od tego pomysłu, tłumacząc, że w mieszkaniu labrador to nie najlepszy pomysł. Tak więc dla mojego męża i teściowej perspektywa zakupu domu była powodem do świętowania, a dla mnie niekoniecznie…
Gdyby to Marek spędzał całe dni ze swoją matką, prawdopodobnie nie cieszyłby się tak na plany dalszego życia pod jednym dachem. Ja przez lata dążyłam do pracy z domu, a teraz mój własny dom zamieni się dla mnie w więzienie. Boję się myśleć, co będzie, kiedy będziemy mieli dzieci. Teraz Helena obiecuje, że będzie za nimi opiekować się i nie będzie wtrącać się do wychowania przyszłych wnuków, ale jestem pewna, że wszystko będzie dokładnie odwrotnie.
Marek już tydzień namawia mnie, abym zgodziła się propozycję teściowej. Ja zaś, skłaniam się ku podjęciu innej decyzji. Zastanawiam się, czy nie złożyć wniosku o rozwód, ponieważ nie wyobrażam sobie życia z teściową w jednym domu.
Co zrobilibyście na moim miejscu? Wspólne mieszkanie nie wchodzi w rachubę.
Może macie inne rozwiązanie?