Dopiero po ślubie zdałam sobie sprawę, jaki błąd popełniłam. Mąż jest dorosłym mężczyzną, a jego matka wciąż pyta, czy zmienił majtki

8 lat temu popełniłam najpoważniejszy błąd w moim życiu – poślubiłam Grześka. Wtedy momencie miałsm 24 lata, a on 27 lat. Przed ślubem nie mieszkaliśmy razem, ponieważ uważaliśmy wspólne mieszkanie przed ślubem za coś niepoważnego. Ślub wyprawiliśmy za pieniądze podarowane przez moich rodziców.

Ta kwota nie wystarczyłaby ani na kredyt hipoteczny, ani na coś innego, a nie chcieliśmy wynająć mieszkania, bo dlaczego, u licha, jakaś obca osoba ma nam mówić, jak żyć i co gdzie postawić?!

Wtedy matka Grześka zaproponowała nam zamieszkanie z nią, a my pomyśleliśmy – dlaczego nie, ponieważ mieszkała sama w dwupokojowym mieszkaniu. Drugi pokój był wolny, więc się tam wprowadziliśmy.

Z teściową miałam dobre relacje. Nigdy nie ingerowała w nasze sprawy, nie „pomagała” mi dobrymi radami, nie chwaliła się swoim doświadczeniem, w ogóle nie przeszkadzała mi w gospodarstwie domowym, ale coś mnie bardzo zawstydzało w tym wszystkim.

Dopiero po ślubie dowiedziałam się, że mój mąż jest maminsynkiem. Jego matka sama przygotowywała mu jedzenie, sprzątała po nim, nawet nie wiedział, jak pościelić łóżko.

Wszystkie te rzeczy nie przypadły mi do gustu. Gotowałam dla całej rodziny, sprzątałam po wszystkich, prałam, prasowałam, bo ona tak chciała… Ale czy ktoś w ogóle mnie zapytał, czy ja tego chcę? To, co mnie jeszcze drażniło, to to, że teściowa rozmawiała z moim mężem jak z 5-letnim chłopcem, a ten nieśmiało odpowiadał na pytania mamy.

– Grześ, zmieniłeś majtki? Czy dobrze się umyłeś? Masz wszystko, synu, powiedz mi? – pytała teściowa 35-latka.

Powiedzcie, czy to normalne? Nie mam dokąd się przenieść, muszę mieszkać w domu teściowej według jej zasad i powstrzymywać się, aby nie wymiotować po każdej rozmowie.

-->