Mój tata jest prezesem dużego przedsiębiorstwa. Lubi mieć wszystko pod kontrolą, nie tylko pracę, ale i życie prywatne. Doceniałem to, bo często podpowiadał mi dobre rozwiązania, ale jego reakcja na moją dziewczynę całkowicie mnie zaskoczyła. Z Weroniką spotykaliśmy się od około roku, poznaliśmy się na studiach.
Miała za sobą trudną historię, brak jej było kogoś bliskiego, wychowała się w domu dziecka. Od razu wiedziałem, że jest kimś, z kim chcę spędzić swoje życie. Nie dlatego, że poczułem litość wobec niej, a dlatego, że zauroczyła mnie jej skromność i dobroć.
Po moich dziadkach zostało puste mieszkanie w centrum miasta. Tata nie wynajmował go, a jedynie dokonał remontów i zapewniał mnie, że będzie moje, gdy postanowię założyć rodzinę. Okazało się, że to jedynie puste słowa. Tacie od razu nie spodobała się Weronika, a gdy dowiedział się, że jest z domu dziecka, jego oburzenie nie znało granic:
– Postradałeś zmysły, prawda, synu? Żartujesz sobie ze mnie?! – krzyczał. – Kogo Ty chcesz poślubić? Ją? Co ona może Ci dać? Nie ma mowy, nie przyjmę jej do domu. I nie wpuszczę Was do mieszkania babci.
Wynajęliśmy malutką kawalerkę na obrzeżach miasta. Każde z nas studiowało i pracowało na pół etatu. Żyło nam się bardzo ciężko, większa część wypłaty szła na opłacenie najmu, więc nierzadko chodziliśmy spać głodni. Ale przetrwaliśmy, obroniliśmy nasze prace magisterskie, oboje dostaliśmy dobrą pracę i stać nas było na wynajęcie ładnego, choć małego mieszkania.
Życie wydawało się uśmiechać do nas. Dwa lata później Weronika zaszła w ciążę. Cały ten czas nie mieliśmy kontaktu z moim ojcem. Było mi żal, bo zawsze szanowałem go i uznawałem za autorytet, nie mogłem pogodzić się, że tak łatwo przyszło mu skreślić własnego syna. Nawet narodziny wnuka nic nie zmieniły. Na nasze liczne zaproszenia i telefony odpowiedział, że nie potrzebuje takich wnuków, jakie daje mu moja żona.
Pracowałem bardzo dużo, żona została w domu na urlopie macierzyńskim, a ja starałem się zapewnić naszej rodzinie dostatnie warunki. Chciałem by nasze dziecko miało wszystko, choć teraz rozumiem, że to był błąd, bo ono potrzebowało najbardziej mojej obecności.
Ale to nie ma znaczenia, liczyłem na to, że relacje pomiędzy moją rodziną, a ojcem kiedyś ulegną poprawie. I o dziwo, nie musiałem długo czekać. Mój tata zaproponował Weronice pomoc przy dziecku – syn jego kolegi studiował pedagogikę wczesnoszkolną i chciał sobie dorobić, opiekując się dziećmi znajomych. Cieszyłem się, że tata wyszedł z taką inicjatywą, moja żona zdecydowanie potrzebowała więcej czasu dla siebie, ale z jakiegoś powodu miałem też złe przeczucia.
Chłopak, który pomagał mojej żonie przy dziecku, zdawał się za każdym razem mnie unikać, a żona w ogóle nie chciała o nim rozmawiać. Wkrótce byłem przekonany, że mam rację. Weronika zaczęła coraz częściej wychodzić wieczorami sama na spacery albo razem z dzieckiem i nowo poznanym pedagogiem wyjeżdżać poza miasto.
Miesiąc później w drzwiach stanął mój ojciec i uśmiechał się sarkastycznie, wciskając mi w ręce garść zdjęć.
– Przypatrz się dobrze, to Twoja żona. Mam nadzieję, że masz choć resztki godności i załatwisz szybki rozwód!
Na zdjęciach była moja żona z opiekunem naszego syna. Te zdjęcia nie pozostawiały wątpliwości. Mało tego, spotykała się ze swoim kochankiem w mieszkaniu pozostawionym przez dziadków, tym samym, którego kiedyś odmówił nam ojciec.
– Tak, dałem im klucz – powiedział triumfalnym tonem. – Powiedziałem temu mężczyźnie, że ma uwieść Twoją żonę i zainstalowałem w mieszkaniu kamerę. To wcale nie było trudne, chłopak uwinął się w zaledwie kilka dni. Będę płacił alimenty na Twoje dziecko w takiej wysokości, jaka będzie potrzebna, nie martw się i poszukaj dziewczyny na swoim poziomie.
Rozwiedliśmy się w ciągu kilku miesięcy. Nie miałem żadnego kontaktu z ojcem, a z byłą żoną widzę się tylko przy okazji spotkań z dzieckiem. Nie chcę ich znać. Oboje zniszczyli moje życie, które rozsypało się na kawałki. Osoba, której szczerze ufałem, oszukała mnie w najbardziej brutalny sposób, a ojciec, którego uważałem za wzór, zapłacił, by mnie upokorzyć.
Wczoraj przypadkowo spotkałem ojca, kiedy odbierałem receptę na środki przeciwalergiczne. Czekał w kolejce na badania. Był w złym stanie, zdiagnozowano u niego chorobę serca. Rozmawialiśmy chwilę, prosił mnie o wybaczenie.
Mam mu za złe wszystko to, co zrobił. Zniszczył moją rodzinę, najważniejsze co miałem. Wybaczyłem mu, ale nigdy tego nie zapomnę. Zasłużył na to swoją podłością. Był czas, kiedy nie potrzebował mnie i mojej rodziny, teraz ja nie potrzebuję jego. I szczerze, nie jest mi go żal. Czasami ktoś dostaje to, na co zasługuje.