Wychowałem się w licznej rodzinie – ja i brat byliśmy najstarsi, a do tego jeszcze cztery młodsze siostry. Mój starszy brat szybko się ożenił i wyjechał z żoną jak najdalej, a opiekę nad całą rodziną mama przerzuciła na moje barki. Dlatego przez długi czas z nikim się nie spotykałem, po prostu nie miałem czasu na życie osobiste. Bardzo zazdrościłem bratu, któremu udało się wydostać z tej pułapki.
Siostry były w szoku, gdy starszy brat zdecydował się wyjechać, więc strata kolejnego żywiciela byłaby dla nich nie do przyjęcia. Robiły wszystko, by żadna kobieta nie zbliżyła się do mnie, śledziły, dokąd idę i z kim.
To bardzo łatwo zrozumiałem, gdy pewnego niedzielnego wieczoru siedziałem z dziewczyną w kawiarni, a nagle podbiegła do nas moja siostra Agnieszka, dała mi policzek i zaczęła krzyczeć:
- U nas w domu dzieciom nie ma czym karmić, a ty tu się bawisz z dziewczyną, wydajesz pieniądze? Natychmiast wracaj do dzieci!
Oczywiście, takie zachowanie mojej rodziny przestraszyło dziewczynę, i po prostu zniknęła. Moja matka nigdy nie pracowała, całe życie była na urlopie macierzyńskim i siedziała ojcu na głowie. Taki sam model zachowania przejęły moje siostry. Gdy ojca nie było już z nami, matka zaczęła nas przekonywać, że to synowie powinni utrzymywać całą rodzinę, a dziewczęta nie powinny pracować.
A jeszcze całe dnie narzeka na to, że chciałaby mieć sześciu synów: każdy by zarobił po 10 tysięcy, przyniósł jej do domu i nie znałaby smutku. A wiecie, kto jest winny całemu matczynemu nieszczęściu? Oczywiście, ojciec, który nie postarał się, by mieć samych synów. Tak go dobiła, że odszedł, gdy najmłodsza siostra miała 8 lat. Wtedy naprawdę zaczęliśmy żyć w nędzy.
Ewa – najstarsza z dziewczyn, miała wyjść za mąż. Tak dręczyła tego narzeczonego, że rzucił ją jeszcze przed ślubem. Kto ją teraz weźmie, nie wiem, nie umie gotować, w domu nic nie robi, tylko ciągle maluje paznokcie. Już po prostu nie wytrzymałem z nimi i zdecydowałem się wyjechać.
- Oj, synku, w ogóle o nas nie myślisz, na kogo nas porzucasz. Przecież bez męskiej ręki nigdzie nie damy rady, – płakała matka, dopóki jej nie powiedziałem o pensji. Jej oczy od razu stały się kwadratowe, aż pieniądze się pojawiły. Pamiętacie, jak u Sknerusa z kreskówki? Tak samo. Później zdecydowałem tam zostać, uprzedziłem – będę wysyłał pieniądze do czasu, aż najmłodsza siostra skończy dwadzieścia lat, a potem niech same sobie radzą.
Wyjechałem do pracy i zacząłem korespondować przez internet z dziewczyną z naszej dzielnicy. Potem przeprowadziłem się do akademika razem z nią i od czasu do czasu jeździłem na zmiany. Ona rozumiała, że mam siostry, które trzeba utrzymywać, więc nie nalegała na ślub. Czekaliśmy, aż najmłodsza siostra skończy dwadzieścia lat – wtedy zostało jeszcze pół roku.
Ostatnim razem wyjechałem na dwa miesiące – dziewczyna nie odbierała telefonów, nie rozumiałem, co się dzieje. Gdy wróciłem do domu – nasz pokój był pusty. Sąsiadka opowiedziała, że przyszła moja siostra Anna z dzieckiem na rękach, powiedziała, że moja żona, pokazała paszport z nazwiskiem i wyprowadziła ukochaną. A ta naiwna uwierzyła.
Wtedy pojechałem do matki po raz pierwszy od ostatnich trzech lat. A tam średnia Marta poszła do klasztoru, najmłodsza Kasia uciekła z domu, a starsze – nie podzieliły się mężczyzną, obie mają od niego dzieci, w końcu je rzucił. Domagają się ode mnie pieniędzy, bo nie mają za co wychowywać dzieci. Miałem tego już dość.
Odszedłem raz na zawsze, już tam nie wrócę. Chcę mieć własne dzieci, a nie całe życie myśleć o siostrach. Znalazłem dziewczynę, opowiedziałem jej wszystko i złożyliśmy wniosek do USC. A jak tam “królestwo kobiet” sobie poradzi bez mnie – już mi wszystko jedno.
Czy dobrze postąpiłem?