Wieczorem przybiegłam z pracy, po drodze kupiłam produkty, wpadłam do domu i zaczęłam szybko gotować, aby zdążyć zrobić obiad przed przyjściem męża. Nakryłam stół, sama nie jem, siedzę i czekam na męża

W swoich dwudziestu trzech latach jestem już od roku żoną Marcina, który jest ode mnie starszy o 7 lat. Początkowo nie zwracałam uwagi na jego nadmierną przywiązanie do matki, ale teraz to mnie niezmiernie irytuje. Wcześniej wydawało mi się, że ma po prostu bardzo przyjazną rodzinę, ale teraz zdaję sobie sprawę, że to była tylko kurz w oczach. Po ślubie sytuacja tylko się pogorszyła, dobrze, że mieszkamy oddzielnie i mogę spać bez teściowej.

Ta kobieta jest obecna we wszystkich sferach naszego życia, dzwoni do niego kilka razy dziennie, a mi mąż powiedział, żeby nie dzwonić do niego w pracy. Oczywiście, cały limit na połączenia zajmuje jego matka. On jeszcze opisuje jej każdy swój krok: co jadł na śniadanie, jak dojechał do pracy, kiedy wraca do domu, jak przepracował dzień, ze mną prawie się o niczym nie dzieli.

Ona jeszcze daje mu rady, “wskazówki”, jak lepiej postąpić, co robić jutro. Wróciłam wieczorem z pracy, z torbami w rękach, i od razu pobiegłam do kuchni gotować ukochanemu kolację. Kiedy już wszystko było gotowe, on przyszedł i powiedział, że już zjadł u matki. Bardzo mnie to zraniło, bo starałam się dla niego, to przecież mój mąż.

Kiedy odwiedzamy jego mamę, ona opowiada mi godzinami o swoim synu, jak go rodziła, wychowywała, jak pachniał mleczkiem, jak go kąpała i wszystko w tym stylu. Rozumiem, że jest dumna ze swojego syna, ale wyszłam za mąż za dorosłego trzydziestoletniego mężczyznę, a nie za małego chłopca.

Ostatnio miałam gorączkę, ale nie miałam prawa o tym mówić, bo on wrócił z pracy i czekał na kolację. A jego mama zadzwoniła, powiedziała, że ma wysokie ciśnienie, i on natychmiast wyrwał się i pędził do niej taksówką w środku nocy. Ostatnio mąż mnie zaskoczył: przyznał, że kilka razy prosił matkę o zgodę na nasz ślub, bo na początku jej się nie podobałam.

Teraz coraz częściej mówi o tym, że chce dzieci, ale nie jestem pewna, czy jestem gotowa rodzić od niego. On sam jest jak dziecko i nie można oczekiwać od niego pomocy jako męża, a teściowa na pewno będzie cały czas z nami – to fakt. Matką mojego dziecka będzie teściowa, a nie ja.

Kiedy czasami czuję się źle, nie mam prawa nawet o tym mówić na głos. Ale wystarczy, że jego matka narzeka na zdrowie, i od razu jest zamawiana taksówka, a on pędzi ratować mamę!

Siedzę i myślę: oczywiście, że matka to matka, że to najważniejsza osoba dla każdego, że ja mu nie zastąpię matki, i nawet tego nie pragnę, ale tak bardzo chciałabym stać się dla niego najważniejszą osobą, po prostu mam wątpliwości, czy będzie ze mną „i w górach, i w dolinach, do końca swoich dni”, takie relacje ma tylko z mamą, a ja chcę być komfortowa.

Zastanawiam się już nad naszą przyszłością i rozwodem. Marzyłam, że będę się czuć jak za murem, że obok mnie będzie pewny siebie mężczyzna, a nie kolejne dziecko. A teściowa ma zaledwie 53 lata, on jest jej jedynym dzieckiem, nie sądzę, że zgodzi się zostawić naszą rodzinę w spokoju.

Co byście mi poradzili w tej sytuacji?

-->