„Komu potrzebna taka gruba krowa, jak ty? Nim się obejrzysz twój mąż znajdzie dla ciebie zastępstwo!” – nadal nie otrząsam się po słowach teściowej

Young worried mother comforting her crying baby at home.

Nasze relacje z teściową nigdy nie były szczególnie bliskie. Uważała, że uwiodłam jej syna i zmusiłam go do ślubu, zaraz po ukończeniu przez niego studiów. A na co mieliśmy czekać, skoro się kochaliśmy?

Wbrew sprzeciwom teściowej pobraliśmy się, a ponieważ byliśmy legalnie małżeństwem, mogliśmy myśleć o dziecku. Oczywiście teściowa ciągle mi wytykała błędy i krytykowała, że np. źle gotuję barszcz czy źle prasuję koszule. Za wszelką cenę chciała udowodnić, że nie jestem godna jej syna, ale kiedy zaszłam w ciążę, trochę złagodniała.

W trakcie ciąży ani razu nie powiedziała mi nic złego i zaczęła nawet nazywać mnie córką. Jednak po porodzie stare pretensje wróciły. Wcześniej narzekała, że nic nie umiem robić, a teraz zaczęła krytykować mój wygląd. Problem w tym, że przytyłam w ciąży. Zostało mi 10 dodatkowych kilogramów, ale to całkowicie naturalne! Miałam ciężką ciążę, od 5 miesiąca musiałam leżeć, a to nie pozostawało bez wpływu na moje ciało. Do tego miałam trudny poród.

Moja waga mnie nie martwi; zawsze byłam szczupła i wysportowana. Mój mąż mówi, że teraz podobam mu się bardziej, gdy nie jestem koścista. Ale teściowa ma inne zdanie. Mieszkamy razem w dużym jednorodzinnym domu. Mamy, co prawda, osobne wejście i prywatne piętro, ale z teściową widzimy się codziennie. I codziennie dostaję od niej reprymendy na temat mojej wagi. Twierdzi, że jej syn szybko się mną znudzi i znajdzie inną, bo komu potrzebna taka gruba krowa, jak ja?

Zawsze mówi to, kiedy jesteśmy tylko we dwie, a przy moim mężu zachowuje się spokojnie i się uśmiecha. Nie odważyłam się powiedzieć o tym mężowi, bo nie chcę go denerwować, ale nie mogę już tego dłużej znosić.
Wyobrażasz sobie, że cały czas słyszysz, że jesteś brzydka i gruba? Dręczy mnie, jakbym ważyła nie wiadomo ile, a ja ważę 68 kg przy 171 cm wzrostu. To chyba nie taka tragedia?

Chętnie bym schudła, tylko po to, żeby się jej pozbyć, ale karmię piersią i mój lekarz powiedział, żebym się nie głodziła. Powiedział, że 10 kilogramów to nie problem dla zdrowia. Waga sama w końcu spadnie, a organizm wróci do normy, ale potrzebuje czasu, a od porodu minęło niecałe 3 miesiące. Moja teściowa nie chce niczego słuchać, traktuje to jako wymówkę i krytykuje mnie za lenistwo.

Powinnam cieszyć się dzieckiem, ale mam taką depresję, że codziennie płaczę w poduszkę. Poradźcie, jak sobie z nią poradzić? A może macie jakieś sposoby na schudnięcie?

-->