Tesciowa kiedyś powiedziała, że jeśli będziemy mieli dziecko, to będziemy musieli szukać mieszkania. Ojcu nie można się martwić, a dziecko będzie płakać. Dziwna deklaracja, czyli wnukowi, o którym wcześniej tak wiele mówili, oni wcześniej nie byli zadowoleni?

Mąż urodził się późno w życiu rodziców, więc teraz jego rodzice są już na emeryturze. Mieszkają w trzypokojowym mieszkaniu, które dostali od państwa trzydzieści lat temu. Po ślubie przeprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania. Z czasem zrozumieliśmy, że opłacanie czynszu co miesiąc to nie najlepsza opcja, dlatego przeprowadziliśmy się do rodziców męża, a sami zaczęliśmy zbierać pieniądze na własne mieszkanie.

Mąż nie był zachwycony takim pomysłem, ale wyjaśniłem mu, że tam jest także jego pokój i ma on prawo prawne i moralne do mieszkania tam.

Tesciowa była bardzo zdziwiona, że tak gorąco popieram pomysł mieszkania z nimi. Teściowie do tej pory naivnie myśleli, że przekazali swojego ukochanego synka na moje troskliwe ramiona. Nawet zdążyli przekształcić pokój męża w komórkę, napełniając go różnym śmieciami. Byli bardzo z tego zadowoleni. Aby nie marnować tego wszystkiego dobytku radzieckiego, teściowa zaproponowała nam życie w innym pokoju, który jest mniejszy i bez balkonu. Nie zgodziliśmy się.

Teraz mieszkamy razem z rodzicami męża, ale relacje są bardzo napięte. Kupujemy jedzenie, chemię gospodarczą i sprzątamy całe mieszkanie. Zrobiliśmy niewielką przebudowę na nasz koszt. Jednak jego rodzice wciąż nie są zadowoleni. Nie chcą niczego zmieniać, są zadowoleni ze swojego starego stylu życia.

Ojciec męża po przebytym udarze jest już na emeryturze, ale nadal jest samodzielny i opiekuje się sobą. Jednak tesciowa powiedziała, że jeśli będziemy mieli dziecko, to będziemy musieli szukać mieszkania. Ojcu nie można się martwić, a dziecko będzie płakać. Dziwna deklaracja, czyli wnukowi, o którym wcześniej tak wiele mówili, oni wcześniej nie byli zadowoleni? Czy wnuk jest potrzebny tylko w teorii, a w praktyce potencjalnemu dziadkowi “nie można się martwić”?

Wczoraj tesciowa powiedziała, że jej znajomi wynajmują jedno pomieszczenie dwóm studentkom, więc ci szczęśliwi znajomi nie mają problemów z pieniędzmi. Kupują sobie wszystko, czego chcą, nie odmawiają sobie niczego. Oczywiście, nie odmawiają, ponieważ wcześniej kupili swojej córce osobne mieszkanie.

Zrozumieliśmy sugestię, ale nie mamy dokąd iść. Nie ma sensu, ponieważ to nie jednopokojowe mieszkanie! Mąż ma prawo do części mieszkania. A jeśli kogoś to nie satysfakcjonuje, można kupić domek na wsi i tam żyć sobie na własną rękę, aby “nie martwić się”.

Nie rozumiem takich egoistycznych rodziców. To przecież ich jedyny syn. O czym myśleli, kiedy go rodząc i nie zapewnili mu mieszkania? Przecież to oni, a nie ja, powinni wprowadzić żonę do swojego mieszkania. Nie żądam luksusowego mieszkania w centrum miasta, wystarczyłoby jednopokojowe mieszkanie w naszym regionalnym centrum, ale nawet tego nie ma. Powinnam bardziej dbać o ich komfort niż o własny?

-->