Razem z mężem Adamem wychowaliśmy troje dzieci. Liczyliśmy, że w końcu na emeryturze będziemy mogli pożyć w spokoju, bo przez te wszystkie lata bardzo się zmęczeni, bo zawsze staraliśmy się dla dzieci, chcieliśmy je dobrze ustawić na nogi.
Dlatego przez całe życie pracowaliśmy i w końcu sami zbudowaliśmy dobry, duży dom, o którym marzyliśmy całe życie. Jesteśmy z nim bardzo dumni, bo włożyliśmy w niego tyle pieniędzy i serca.
Oczywiście chcielibyśmy zadbać też o mieszkanie dla naszych dzieci, ale na wszystkie trzy po prostu nie starczyłoby nam pieniędzy.
Moja żona i ja oferowaliśmy im pomoc w zaciągnięciu kredytu, pomagalibyśmy, jeśli to możliwe, z spłatą kredytu, lub od czasu do czasu siedzielibyśmy z wnukami, aby ich rodzice mogli pracować i zarabiać na własne mieszkanie, bo wiadomo, że dbamy o nasze dzieci, ale usłyszeliśmy w odpowiedzi tylko oskarżenia o to, że nie jesteśmy tak troskliwymi rodzicami, jak rodzice ich przyjaciół, i że w ogóle jesteśmy egoistami, i myślimy tylko o sobie.
Nasze dzieci nadal mówią nam, że żyjemy tylko dla siebie, bo wcale nie zapewniliśmy im mieszkania, jak robią to inni rodzice.
Okazuje się, że, jak się później dowiedzieliśmy, starsza i średnia córka rzuciły okiem na nasz z mężem dom. Mówią, że obok niego są dobre przedszkola i szkoły dla ich dzieci i że ogólnie dzieciom lepiej rosnąć z naturą niż w małej “klatce”, za którą będą spłacać kredyt przez lata. Ogólnie rzecz biorąc, dobrze to wszystko przemyślały i zaplanowały.
Dobrze, że przynajmniej nasz syn okazał się mniej egoistyczny i sam zajął się rozwiązaniem kwestii mieszkania. On i jego żona postanowili poczekać z narodzinami dzieci, dopóki nie stworzą wszystkich niezbędnych warunków, i teraz skupiają się na tym, żeby odkładać pieniądze na zakup swojego własnego mieszkania, co im dobrze wychodzi.
My z Adamem, szczerze mówiąc, czujemy się winni, że nie możemy zapewnić naszym córkom tego poziomu życia, o którym marzą, takiego, jaki inni rodzice zapewniają swoim dzieciom, ale nie chcemy też oddawać “ostatnich spodni”. Uważamy, że obie mają mężów, którzy powinni się o nie troszczyć.
W rezultacie poróżniliśmy się z córkami z mężem i nie rozmawiamy już drugi tydzień. Chcielibyśmy spędzić spokojne i przytulne starość, ale w rezultacie wyszło wszystko na opak – same rodzinne kłótnie i nieporozumienia.
Syn nas wspiera z mężem i mówi, żebyśmy się nie słuchali córek i nie robili tego, co nam mówią, tylko żebyśmy sami dbali o swoją starość.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.