-Prośba skierowana do mnie z jej ust była czymś nowym. Tutaj już zaczęło działać zwykłe zainteresowanie. Co mogło się wydarzyć z teściową, że prosi mnie, żądnej, hulajnogi i niewdzięcznej, o pomoc?
– Dobrze, będę za 30 minut – obiecałam.
– Dziękuję, Katarzyno.
Słyszałam “dziękuję”? Zaczynam się bać. No dobra, zobaczymy, co będzie dalej. Dziesięć minut po rozmowie dostałam sms: “wrzuć niepozorne płaszcze”.
Przyjechałam na miejsce spotkania po pół godzinie. Katarzyna wskoczyła do auta i nakazała:
– Jedziemy! Oto adres – powiedziała, podając mi karteczkę z adresem.
Musiałyśmy jechać na obrzeża miasta, nie w najbogatszą jego część. Ale jak mówią, gospodarz panem. Teściowa, według słów, wyglądała bardzo nietypowo: ogromne okulary i kapelusz plażowy. Znalazła w swojej torebce podartą czapkę bejsbolówkę i podała mi ją:
– Proszę, załóż. Trzeba, żeby nas nie rozpoznano. Załóż!
– Na tylnej kanapie leży czapka Vadika, czy mogę jej lepiej założyć?
– Dobrze – z królewską obojętnością zgodziła się Katarzyna.
Wszystko okazało się błahe. Teściowa podejrzewała teścia o zdradę i chciała się dowiedzieć, czy to prawda. Adres wzięła z korespondencji męża z kontaktem “Dima warsztat samochodowy”.
– Aha, myślałam, że nic takiego. Mówiłaś, że trzeba naprawić samochód. Ale nie myślę, że mechanicy wysyłają swoim starszym klientom “tęsknię i delikatnie całuję”. Dziś mój mąż idzie tam, gdzie go będą całować. Chcę go przyłapać na gorącym uczynku. Wstyd, że muszę do ciebie zwrócić się w tej sprawie, ale nie będę wynosić śmieci z domu. A ty, jak nie patrzeć, jesteś członkiem rodziny – tłumaczyła Katarzyna.
Drzwi otworzyła sympatyczna blondynka. A gdy za nią pojawił się nieznajomy mężczyzna, przytulił ją i zdziwiony zapytał:
– Katarzyna? A co tu robicie?
– E, my się znamy? – zdziwiona spytała Katarzyna.
– Tak, wy jakoś z Witoldem Włodzimierzem do mnie na warsztat zaglądaliście. Wy z nim, widzę, zgraliście się dziesięć minut temu. On poszedł, przynosił pieniądze za wymianę opon.
Nagle mężczyzna zamilkł, a potem rozśmiał się. Przez sms? Na pewno przez wiadomość! Pisałem mojej żonie, ale wtedy się pomieszałem w adresacie. No cóż, kobiety, dajecie!
Dmitrij śmiał się z pięć minut, aż do łez. Poczekawszy, aż się uspokoi, Katarzyna poprosiła, żeby zachować tę wizytę w tajemnicy.
– Nie martwcie się, nie powiem nic Witoldowi Włodzimierzowi.
Zdezorientowana teściowa usiadła w samochodzie i wyciągnęła ode mnie obietnicę milczenia. Dalej jechałyśmy w całkowitej ciszy.
– Dziękuję. Naprawdę nie spodziewałam się, że nie odmówisz. Wiesz, u nas jakoś od samego początku coś się nie układało. Może spróbujemy od nowa? – zasugerowała nieśmiało.
Przyjaźnić się z teściową? Dlaczego nie.
– Dlaczego nie. – odpowiedziałam z uśmiechem.
– Cieszę się. – uśmiechnęła się odpowiedzią teściowa.