Miałam dość biedy, więc wysłałam męża zagranicę na zarobek. Teraz mam ogromny dom i pieniądze, ale straciłam męża a moje dzieci straciły ojca. Wszystko przez to, że nie pozwoliłam mu wrócić przez 10 lat, aż będziemy mieli wszystko.

Kiedy byłam młodsza, zawsze wierzyłam, że pieniądze są kluczem do szczęścia. Urodziłam się w skromnej rodzinie, gdzie każda złotówka była na wagę złota. Dlatego kiedy Mikołaj, mój przyszły mąż, się o mnie ubiegał, od razu postawiłam warunek – nie zamierzam żyć w biedzie.

Nasze rodziny podarowały nam na ślub stary dom do remontu i powiedziały: „teraz radźcie sobie sami”. Długo walczyliśmy, próbowaliśmy, ale ciężko nam było coś więcej zarobić by doprowadzić dom do standardu, w którym chciałam żyć.

Nawiasem mówiąc, mieliśmy dwójkę dzieci, które rodziły się jedno po drugim, co tylko zwiększało nasze wydatki. W tym momencie zaczęłam naciskać na męża, aby wyjechał za granicę na zarobek by przyśpieszyć cały proces.

Mąż nie chciał jechać, zawsze uważał, że z czasem uda nam się dorobić w Polsce.
– Chcę dobrze żyć teraz, a nie na emeryturze – powiedziałam mężowi.
Po wielu rozmowach i konsultacjach zdecydowaliśmy, że Mikołaj wyjedzie do Ameryki. Zorganizowałam wizę, pożyczyłam potrzebne pieniądze i mąż w końcu wyjechał. Już niedługo potem zaczęliśmy spłacać długi, a nasza sytuacja zaczęła się poprawiać.

Zarobione przez Mikołaja dolary zaczęłam inwestować w budowę domu by stary móc sprzedać i zapomnieć o jego opłakanym stanie. Chciałam wszystko, co najlepsze – dwupiętrowy dom, piękne podwórko z altaną, i nawet kominek. Wyobrażałam sobie, że w przyszłości będziemy siedzieć z mężem przy tym kominku i pić herbatę z porcelanowych filiżanek.

W ciągu tych 10 lat Mikołaj ani razu nie wrócił do domu i nie zobaczył, jak nasze dzieci dorastają. Mimo wszystko, uważałam, że dobrze zarządzam jego zarobionymi pieniędzmi. Niedawno pojawiła się okazja, żeby do niego dojechać. Myślałam, że Mikołaj będzie szczęśliwy, ale zamiast tego szukał wymówek, dlaczego nie powinnam jechać.

Następnie przez prawie miesiąc do mnie nie dzwonił. W końcu dał o sobie znać – wysłał mi 5 tysięcy dolarów i powiedział, że to koniec, bo od dawna ma inną kobietę.

Teraz siedzę przy swoim kominku, patrzę na te 5 tysięcy dolarów i nie wiem, co robić dalej. Dopiero teraz zrozumiałam, że pieniądze nie są najważniejsze w życiu, ale zrozumiałam to zbyt późno.

Teraz radzę innym, że, dążyć do lepszego życia i bogactwa to jedno, ale nigdy nie można zapomnieć, że są rzeczy ważniejsze – jak rodzina i miłość, których nie można kupić za żadne pieniądze.

-->