Przy stole moja teściowa siedziała zasmucona, a potem nawet nie doczekawszy się tortu, wstała i poszła do domu. Dopiero następnego dnia dowiedziałam się, z czego była obrażona

Screenshot

Relacje z moją teściową nie układały się od samego początku. Jesteśmy z mężem małżeństwem już od 14 lat, wychowujemy dwoje dzieci, wszystko u nas jakby się unormowało teraz, ale jego matka wciąż nie potrafi się uspokoić.

Od razu po ślubie myśleliśmy, że będziemy mieszkać u mojej teściowej, ale wystarczyło mi kilka miesięcy, aby zrozumieć wszystko i uciec stamtąd. Wynajęliśmy mieszkanie, tam urodził się nasz starszy syn. Później zaczęłam nalegać, że potrzebujemy swojego miejsca, więc wysłałam męża na zarobki.

To bardzo zdenerwowało moją teściową, powiedziała, że jeśli mam za mało pieniędzy, to powinnam sama się pakować i jechać zarabiać, a nie wysyłać jej syna.

Ale trzymałam się swojego, mąż zaczął jeździć za granicę, i po 6 latach kupiliśmy własne mieszkanie. Teraz mamy dwoje dzieci: starszego syna Andrzeja i młodszą córeczkę Annę.

Niedawno moja córka miała urodziny, taki mały jubileusz, 10 lat. Dziecko chciało świętować, więc zaprosiłam najbliższych krewnych i przyjaciół, abyśmy mogli trochę celebrować.

Teściowa przyszła nie sama, ale z wnuczką od swojego młodszego syna. Dziewczynka jest rówieśniczką mojej Anny, zawsze były przyjaciółkami i często rozmawiały przez telefon.

Brat męża rozwiedział się ze swoją żoną, więc teściowa szczególnie opiekuje się wnuczką. Drugiej synowej nie lubi jeszcze bardziej niż mnie, krytykuje ją, że jest złą matką.

Ja nie wtrącam się w ich sprawy, a do dziewczynki mam dobre stosunki.

Nakryłam stół, rozmawialiśmy, wszystko było w porządku. Ale potem teściowa nagle wstała od stołu, zaczęła ubierać wnuczkę i powiedziała, że już idą. Byłam zdziwiona, bo nawet torta jeszcze nie podawałam. Pytam teściową, co się stało, a ona mówi, że dzieci nie podzieliły jakiejś lalki i że moja córka mogła być hojniejsza wobec swojej kuzynki.

Odeszła, wszyscy zauważyli, że teściowa siedziała przy stole bez nastroju jeszcze przed tym, zanim zdarzyła się sprawa z lalką. W końcu po co ingerować w sprawy dzieci, same się między sobą dogadają.

Prawdziwy powód dowiedziałam się dopiero następnego dnia. Jeszcze raz zadzwoniłam do teściowej, a ona zaczęła narzekać, dlaczego robię różnicę między dziećmi: mojej córce zorganizowałam urodziny z balonami i tortem, kupiłam lalkę, a matka drugiej wnuczki nigdy nie zorganizuje takiego święta.

To, co mówiła, wychodziło poza granice zdrowego rozsądku. Cóż teraz, mam nie organizować świąt mojej córce, żeby jej wnuczka tego nie widziała i nie smuciła się, że jej tego nie ma? W końcu dziecko ma mamę, niech nawet z perspektywy teściowej będzie złą matką, ale jest jeszcze tata. No, niech teściowa pogada z synem, jeśli chce lepszej przyszłości dla wnuczki, a ja tutaj do czego. Cóż, czyż nie mam racji?

-->