Na zaręczynach propozycja przyszłej teściowej zszokowała mnie. Wszyscy byli tak uprzejmi… ale tylko przez pierwsze 20 minut. A oto co zrobiłam potem

Z Tomkiem, moim przyszłym mężem, spotykaliśmy się przez trzy lata, a ostatnie kilka miesięcy już nawet wynajmowaliśmy razem mieszkanie, uważałam go za swojego męża. Jak to się mówi, pozostawało tylko małe – po prostu wziąć ślub.

Z tego powodu pewnego pięknego dnia świętowaliśmy nasze zaręczyny. Moi rodzice, rodzice Tomka – wszyscy, jak należy. Wszyscy tacy uprzejmi, uśmiechnięci… ale tylko przez pierwsze 20 minut.

Potem zaczęło się coś niewiarygodnego.

Moja teściowa powiedziała mi całkowicie poważnym tonem, że przed ślubem muszę przejść przez wszystkich lekarzy i przedłożyć jej do wglądu mój kartotekę medyczną. Mój przyszły mąż przy tym uparcie milczał, wpatrując się w krajobraz za oknem.

Ja, oczywiście zaskoczona, powiedziałam, że nie będzie z tym problemu i zrobię wszystko, co trzeba. Moja mama się naprężyła i powiedziała, że to kompletna nonsens.

Teściowa ogłosiła, że jeśli tak, to ślubu nie będzie, dopóki nie dostarczę wszystkich swoich chorób.

Mój tata odesłał teściową daleko i na długo, i wyszedł. Ja zostałam tam siedzieć. Po prostu było mi niewygodnie wstać i odejść.

Później było jeszcze ciekawiej. Przed snem dowiedziałam się, że jutro idziemy do notariusza sporządzić umowę przedmałżeńską.

Uważam, że to wszystko jest zbyt wiele. Wcześniej zauważałam w teściowej cechy charakteru, które mi się nie do końca podobały, na przykład nadmierną skąpota, żeby nie powiedzieć skąpstwo. Ale starając się bronić ukochanego, przekonałam siebie, że to nie jest takie złe dla naszego budżetu rodzinnego, zwłaszcza tuż przed naszym ślubem.

Ale ta jej niepodważalna uległość matce całkowicie mnie wytrąciła z równowagi i dosłownie zszokowała.

Jednak na szczęście mam poczucie własnej godności i szacunku dla siebie. Rankiem wstałam wcześnie, dobrze, że wszyscy jeszcze spali, i cicho opuściłam mieszkanie rodziców Tomka. Wyrzuciłam numer z telefonu i zrozumiałam, że uciekłam stamtąd na czas. Z Tomkiem i jego rodziną już nigdy się nie widziałam, ale cóż, nie bardzo mi na tym zależało.

-->