Nie ma żadnej chęci pomagania starszym rodzicom

Kiedy się urodziłam, moim rodzicom było już po 40 lata. To znaczy, że jestem późnym dzieckiem. Oni też późno się pobrali, więc nie mam ani sióstr, ani braci. Teraz mają po 67 lat. Dorastałam w zwykłym mieszkaniu z mamą, dziadkiem i babcią. Standard życia był poniżej średniej lub podobny, bez żadnych luksusów, zwykła średnia rodzina tamtych lat.

Wyszłam za mąż wcześnie. Można powiedzieć, że to było moim celem, bardzo chciałam jak najszybciej opuścić ten ciasny dom, gdzie ciągle wszyscy się kłócili, spierali się i coś dzielili. Rodzice nie zapewnili mi finansowego startu, mama teraz nadal mieszka z babcią.

Mam teraz 27 lat, własna rodzina, niezła pensja.

Rozumiem, że nie chcę pomagać rodzicom, bo sama jeszcze nie podeszłam do starości, mam własne dziecko do wychowania. Pracuję od 18 lat. Tata od dawna już nie pracuje, nie chce, chociaż mógłby, tak jak wszyscy jego rówieśnicy. Mama też już niechętnie pracuje, można się spodziewać, że wkrótce przestanie. Zaczęły się od niej zarzuty w moją stronę: “A kiedy zaczniesz nam pomagać?”

Wychodzi na to, że oni nie dbali o siebie, a mi nie dali startu w życiu, a teraz mam zapewnić im starość? Wielu moim przyjaciółkom, wręcz przeciwnie, rodzice nadal pomagają. Przy tym te same rodzice byli w stanie zapewnić swoim dzieciom mieszkanie lub samochód, pomóc w pracy.

Byłej koleżance z klasy ojciec podarował mały biznes. W głównej mierze rodzice moich przyjaciół mają pasywne dochody: wynajmują mieszkania. A moi nie chcą nawet pracować. Wyraźnie widać, że ci dorośli dbali o swoją starość, a nie marzyli, że dzieci będą ich utrzymywać.

Oczywiście, pomagam od czasu do czasu: kupiłam drobne sprzęty AGD, telefony, coś do domu. Czasami kupuję buty i ubrania. Ale to wszystko nie na stałe, a tylko wtedy, gdy wiem, że bez mojej pomocy na pewno się nie obejdą.

Mam jeszcze swoje stałe opłaty za kredyt hipoteczny, dużo wydatków na dziecko. Chcę się trochę rozpieszczać i wyjechać na wakacje. Mam wolne pieniądze, ale nie mam ochoty ich oddawać. Staraj się trochę zaoszczędzić, żyć dla siebie.

Jest mi przykro, że nigdy nic nie dążyli. Nie ma normalnego mieszkania, nie ma oszczędności. Całe życie jakby żyli “na luzie”, nie martwili się o nic. Kiedyś zasugerowałam mamie, że nie będzie stałej pomocy, ale czuję, że się obraziła. Jak w ogóle postępować w takich sytuacjach? Jaka jest sytuacja u Ciebie, jeśli nagle Cię to dotknęło?

-->