Ledwo znosiliśmy wybryki dzieci kuzynki mojego męża, ale to, co zrobili na imieninach teścia, już nie mogłam znieść.

Nie mogę zrozumieć: czy to ja stałam się taka zachłanna, czy może to jednak kuzynka mojego męża jest winna i wychowała niegrzeczne dzieci?

Mój mąż ma daleką kuzynkę, Karolinę, która ma troje dzieci. Dwa lata temu po raz pierwszy się spotkaliśmy; przyniosła mi zestaw ręczników, a my, wiedząc, że przyjedzie z dziećmi, kupiliśmy dla wszystkich prezenty. Od tamtej pory stało się tradycją, że obdarowujemy jej dzieci prezentami. Karoliny już nie zapraszamy do siebie, ale spotykamy się z nią u mojej teściowej.

Moja teściowa to cudowna kobieta, bardzo hojna i dobra. Zawsze coś smacznego przygotowuje na nasz przyjazd. Okazuje się, że kiedy my z mężem przyjeżdżamy, wszystko co najlepsze jej dzieci już zjadły. Na święta ciągle coś kupujemy tym dzieciom, a Karolina nawet nie pozwoli sobie na zakup pudełka cukierków jako rewanż.

Oto przykład. Zbliżały się imieniny mojego teścia. W tamtym miesiącu nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy, więc kupienie prezentów dla wszystkich dzieci byłoby zbyt kosztowne. Kupiliśmy tylko skromny upominek dla teścia. A dla reszty postanowiliśmy kupić ciasto i pizzę. Zaplanowaliśmy, że każdemu powinno wystarczyć po dwa kawałki. Teściowa też dużo pysznego jedzenia przygotowała, więc nikt nie powinien być głodny.

Przyjeżdżamy do teściów, a tam znowu te dzieci Karoliny. Rzucają się na pizzę. Jeden kawałek, drugi, trzeci… musiałam z mężem zrezygnować z naszych kawałków, żeby teściom też coś zostało. Starałam się delikatnie zasugerować starszemu z dzieci, że to niegrzeczne i że w rodzinie wszyscy powinni się dzielić. Jeżeli ktoś daje prezenty, to przynajmniej powinno się powiedzieć „dziękuję”, a nie tylko brać i iść.

Gdy Karolina dowiedziała się, że zaczęłam uczyć jej dzieci dobrych manier, urządziła mi awanturę. -Kto ci w ogóle pozwolił się wtrącać? To są moje dzieci, najpierw miej swoje, a potem je ucz, a moje lekcji nie potrzebują. -Bo twoje dzieci mają bezpośredni wpływ na moją rodzinę. Dlaczego to my zawsze musimy się dostosowywać? Jeżeli jest jakieś święto, to od razu przyjeżdżacie do moich teściów. A nie myśleliście, że może chcemy spędzić czas tylko we własnym gronie? -Chcesz mnie wygonić? To też są moi krewni, więc nie dyryguj.

Po tym incydencie z Karoliną przestałam się spotykać. Teraz teściowie starają się, żeby święta obchodzić w dwa dni. Zrobiło się spokojniej: przynajmniej daleko od tych niegrzecznych dzieci.

-->