Dwa lata temu wzięliśmy z żoną ślub. Przed ślubem znaliśmy się krótko, bo tylko kilka miesięcy, ale kochaliśmy się i postanowiliśmy być ze sobą. Razem z żoną Kasią zamieszkaliśmy w domu jej matki. Teściowa była wdową, jej mąż zmarł wiele lat temu.
Zdecydowaliśmy, że zaraz po ślubie zamieszkamy z jej matką, chociaż tak naprawdę nie chciałem tego. Żona jednak nalegała, a ja jej posłuchałem i później bardzo żałowałem tej decyzji. Po roku naszego wspólnego życia Kasia zaszła w ciążę i urodziła się nam córeczka. Byłem bardzo szczęśliwy, ale bardzo chciałem mieć jeszcze syna, więc namawiałem żonę, aby postarać się o drugie dziecko.
W naszej rodzinie wszystko układało się dobrze, dopóki teściowa nie zaczęła wtrącać się w nasze życie i krytykować nas za sposób wychowywania córki. Zaczęła robić mi złośliwe uwagi, że za późno wróciłem z pracy, źle przewijam dziecko, kupiłem niewłaściwe pieluchy, a w dzień 8-go marca przyniosłem niewłaściwe kwiatki. Nie rozumiem, co się stało z teściową, do tej pory wszystko było w porządku.
Żona broni swojej matki twierdząc, że nie można jej denerwować, bo ma chore serce i należy jej we wszystkim ustępować. Kiedyś przy śniadaniu powiedziałem Kasi, że bardzo chcę mieć syna. Gdy teściowa to usłyszała zaczęła na mnie krzyczeć, jakbym chciał zrobić coś strasznego. Powiedziała, że ma chore serce i ledwie wytrzymuje krzyki córki i nie potrzebuje tu drugiego dziecka.
Pewnego dnia, gdy wróciłem do domu, nie zastałem Kasi w naszej sypialni. Zauważyłem, że córeczka śpi w swoim łóżeczku, ale żony nie było. Okazało się, że śpi z teściową. Rano wyjaśniła mi, że mama źle się czuła przez całą noc i nie mogła jej zostawić samej. Nie wiem, co mam zrobić w tej sytuacji. Chcę żyć osobno, bez teściowej, bo wiem, że wspólne z nią życie nie doprowadzi do niczego dobrego.