Mieszkam z mężem i dwójką synów w wieku przedszkolnym w mojej małej kawalerce, którą kupiłam jeszcze przed poznaniem męża. Jak możecie się domyślić, w jednym pokoju jest nam bardzo ciasno.
Na początku było jeszcze w porządku, ale kiedy pojawił się drugi syn, zaczęło być naprawdę ciężko. Mąż zawsze karmił mnie obietnicami, że coś wymyśli, ale to „coś” nigdy nie nastąpiło…
Gdy moja babcia zmarła, zostawiła mi jako jedynej wnuczce, swój stary dom na wsi. Przenosząc się do miasta, sprzedałam ten dom, dorzuciłam trochę i kupiłam tą kawalerkę. Mój mąż również jest ze wsi, więc nie miał mieszkania w mieście. Ale myśleliśmy, że kupimy mieszkanie, może za dwa lata po ślubie.
Ale jakże się myliliśmy!
Wczoraj mój mąż wrócił do domu pod wpływem alkoholu i ogłosił, że jego siostra zamierza do nas wprowadzić się, ponieważ z nieznanych mu przyczyn, pokłóciła się z mężem i nie chce z nim przebywać pod jednym dachem.
My też się pokłóciliśmy! Jak moglibyśmy żyć w jednym pokoju w pięć osób? Praktycznie nie byłoby, gdzie spać… trzeba by było rozłożyć dmuchany materac na podłodze, ale jak wtedy byśmy się po poruszali?
Po naszej kłótni mąż obraził mnie, mówiąc, że jestem samolubną, chciwą osobą i ciągle przypominam mu, że mieszka w moim mieszkaniu. Potem zamknął drzwi i wyszedł.
Było mi przykro słuchać tego wszystkiego, zwłaszcza, że było to nieprawdą.
Powiedzcie, czy naprawdę jestem samolubna? Naprawdę nie wyobrażam sobie, jak jego siostra zamierza z nami żyć. Nic do niej nie mam, po prostu fizycznie jest to niemożliwe.