Z moim pierwszym mężem nie układało się najlepiej. Przeżyliśmy razem pięć lat, a potem zdecydowaliśmy się na rozwód. Mieszkaliśmy w moim niewielkim mieszkaniu, które odziedziczyłam po swojej babci.
Konflikty w rodzinie zaczęły się, kiedy moja teściowa zamieszkała razem z nami. Po pół roku od jej przeprowadzki, zdecydowaliśmy się na rozwód. On zebrał swoje rzeczy i odszedł, zostawiając mnie z naszym synem. Michał skończył niedawno 14 lat, a ja w międzyczasie ułożyłam sobie życie z nowym partnerem.
Trzy lata temu wyszłam za mąż po raz drugi. Mój obecny mąż ma 45 lat i pracuje jako kierowca. Oboje całkiem dobrze zarabiamy, ale nie zdecydowaliśmy się na zakup wspólnego mieszkania. Janusz przeprowadził się do mnie, ponieważ opuścił mieszkanie, które kiedyś dzielił z byłą żoną.
Pewnego dnia poinformował mnie, że jego była żona znalazła nowego partnera i teraz on musi przejąć opiekę nad córką, bo jej matka zapragnęła cieszyć się życiem. I tak Janusz przyprowadził swoją córkę do naszego małego mieszkania.
Mimo wszystko starałam się zapewnić jej prywatną przestrzeń, dlatego oddałam naszą sypialnię i wraz z Januszem zajęliśmy salon. Dziewczynka okazała się być wyjątkowo zdecydowana i niezależna. Już od samego początku zaczęła sprawiać trudności, często wpadała w histerię, co zakłócało spokój mojemu synowi, nie wspominając o moim własnym.
Zaczęła narzekać, że jej sypialnia jest mniejsza niż mojego syna, co ją bardzo denerwowało. Twierdziła też, że Michał jej dokucza, choć w rzeczywistości jest on wyważonym i dobrze wychowanym chłopcem. Julia potrafiła manipulować swoim ojcem, a on zawsze jej bronił i usprawiedliwiał.
Julka była również bardzo wymagająca w kwestii jedzenia, a to, co jej podawałam, zawsze było niewystarczające. W zeszłym tygodniu doszło do incydentu – tak mnie wyprowadziła z równowagi, że kazałam jej iść do pokoju i nie wychodzić do rana, jeśli nie pasuje jej kolacja, którą ugotowałam.
Julia zareagowała z wyjątkową niechęcią, twierdząc, że nie mam prawa jej wydawać poleceń. Przypomniałam jej, że jest w moim domu i jeśli nadal będzie postępować w ten sposób, może wrócić do matki.
Mój mąż stanął oczywiście w obronie córki. Powiedziałam mu, że nie jestem gotowa na dłuższe tolerowanie takiego zachowania Julii w naszym domu i zaproponowałam, że jeśli się ze mną nie zgadza, może odejść wraz z nią.