Wychowywałam trzech chłopców. Ktoś, kto miał w domu czterech mężczyzn, na pewno wie o czym chcę powiedzieć. Nie mogę zrozumieć, jak w domu może nie być przygotowanego obiadu czy kolacji, albo rzeczy porozrzucane po całym mieszkaniu. Teraz mam 52 lata, zawsze uważałam, że kobieta powinna stworzyć dom, który będzie wygodny i bezpieczny dla mężczyzny, do którego on będzie mógł wrócić. Ale nie sądzę, żeby moja synowa myślała w ten sam sposób.
Mój najstarszy syn dwa lata temu postanowił się ożenić, a 9 miesięcy później urodziła im się córka. Syn miał wtedy 28 lat, a jego żona 20. Wiktoria jeszcze studiowała, ale to czy nawet różnica ośmiu lat nie przerażała mojego syna.
Gdy synowa była w ciąży, miała bardzo trudny charakter, ciągle goniła mojego syna do sklepu. Najpierw rano chciała jabłka, potem pomarańczę, a potem kwiaty. Mój syn nigdy się nie sprzeczał, zawsze spełniał jej życzenia. Myśleliśmy, że po urodzeniu dziecka wszystko się zmieni, ale tak nie było.
Urodziła, karmiła dziecko przez dwa miesiące i to było wszystko. A potem powiedziała synowi, że jest zmęczona nieprzespanymi nocami, więc chce odpocząć. Mój syn wyrósł na osobę wyrozumiałą i współczującą, więc poprosił mnie, żebym z nią posiedziała. Oczywiście nie mogłam odmówić.
Podczas gdy ja zajmowałam się opieką nad dzieckiem, synowa cały dzień spędzała w różnych salonach, a po powrocie do domu nie chciało jej się nawet ugotować obiadu dla syna, który wrócił z pracy. W efekcie przez cały tydzień siedziałam z ich córką. Synowa przyzwyczaiła się do spania do 12 w południe, w ogóle do życia wyłącznie według własnych upodobań. Wszystko zostawiła mi.
Po miesiącu załamałam się i powiedziałam, że muszę wracać do domu. Synowa była zdenerwowana. Zdawałam sobie sprawę, że Wiktoria nie jest jeszcze samodzielna, więc od czasu do czasu jeździłam do nich w odwiedziny, ale nie podobało mi się to, co tam widziałam – w domu panował bałagan, a w lodówce nie było nic.
Była zbyt leniwa, żeby nawet ugotować coś dla swojego dziecka. Wychowałam w swoim czasie trzech synów, więc taka nieodpowiedzialność była dla mnie nie do przyjęcia. Mój syn zawsze jadł jedzenie w domu. W zeszłym miesiącu były urodziny mojego syna. Stwierdziłam, że jadę do nich w odwiedziny i pomyślałam, synowa pewnie coś ugotuje. A ona zamówiła pizzę i sushi.
Nie mogę zrozumieć mojego syna, dlaczego ma taką żonę, czemu to toleruje? Obawiam się, że to przez to, że nie mieszkali razem przed ślubem, a on nie widział jaka ona jest, dlatego tak wyszło… Czuję, że to trudne dla niego, a on dalej milczy i nic nie mówi żonie.
Myślę o jakimś sposobie, żeby ona w końcu zaczęła się zachowywać jak żona i matka. Martwię się tylko o jedno, żeby mój syn nie obraził się na mnie po tym. Rozumiem, że powinnam wspierać jego wybór. Ale nie mogę stać z boku i patrzeć na to wszystko spokojnie! Czy wszystkie synowe są takie?
Co poradziłaby Pani kobiecie w takiej sytuacji? Czy powinna porozmawiać z synową?