Nagle do środka pojazdu wtargnęła grupa dzieci w wieku około piętnastu lat. Obok Piotra usiadła młoda dziewczynka, wyglądająca na przestraszoną i zdenerwowaną. Wokół nich siedziała grupa chłopców, a na ich czele stał rozwydrzony młodzieniec o imieniu Krzysiek.
Ta grupka zaczęła szykanować dziewczynę, wyśmiewając się z jej wady wzroku. Powtarzali ciągle „zezowata, zezowata!” Dziewczyna kuliła się ze wstydu i wyglądała na przerażoną. Miała na sobie okulary, z jednym szkłem zaklejonym taśmą, a jej prawe oko było nieznacznie przymknięte. Jednak żadne z tych rzeczy nie dawało innym prawa do drwin. Pozostali pasażerowie udawali, że nie zauważają tej sytuacji.
Piotr zaczął zastanawiać się, czy powinien interweniować. Wiedział jednak, że pouczenie ich nie przyniesie skutku, patrząc na wyraz twarzy „przywódcy” chłopców. Miał on bezczelną minę, co sugerowało, że napomnienie go nic by nie zmieniło. Czuł, że ten chłopak siedzi tam, szczęśliwy z możliwości dokuczania słabszej dziewczynie. Piotr postanowił działać – pochylił się ku chłopcu i głośno powiedział: „Jesteś okropnie spuchnięty, dobrze się czujesz?
A może nadymasz się z dumy, gdy prawisz niemiłe uwagi słabszym?” Wszyscy pasażerowie zwrócili na nich uwagę. Chłopak na chwilę zamilkł, ale potem kontynuował swoje wywody. „Nie jestem gruby, za to ona jest zezowata”. Piotr był zdumiony tym, jak niewrażliwe mogą być dzieci. Dziewczynka jednak przemówiła we własnej obronie: „I co z tego? To uleczalne, niedługo nie będzie po tej wadzie śladu, a ty wciąż pozostaniesz wredny i otyły”.
Chłopiec usiadł, zawstydzony, i powtórzył: „Nie jestem gruby!” Piotr powiedział stanowczo: „Grubas, grubas!” Chłopiec zawstydził się, a jego przyjaciele powoli odeszli, rozpraszając się wśród pozostałych pasażerów. On sam również wstał i oddalił się od Piotra, zajmując miejsce jak najdalej od niego. Spoglądał na Piotra nieśmiało, a jego towarzysze zachowywali się, jakby go w ogóle nie znali.
Patrząc na dziewczynę, Piotr dostrzegł w jej oczach ogromne błękitne oceany zachwytu. Spojrzała na niego z uwielbieniem i wdzięcznością. Piotr spytał: „Czy teraz wiesz, jak masz odpowiadać na takie zaczepki?” Dziewczynka skinęła głową, dając znak zrozumienia.
Reszta podróży minęła spokojnie, a chłopiec nie spuszczał wzroku z Piotra przez całą drogę. Kiedy Piotr wysiadł z tramwaju, rzucił chłopcu ostrzegawcze spojrzenie, dając do zrozumienia, że jest obserwowany i ma nie robić głupstw. Chłopiec był jednocześnie zawstydzony i przestraszony, ale Piotr nie mógł postąpić inaczej – tylko w ten sposób mógł mu pokazać jak to jest być w skórze ofiary.
Tego rodzaju ludzie nie mają wyrzutów sumienia, więc trzeba z nimi rozmawiać w ich własnym języku, żeby zrozumieli. W przeciwnym razie, bezkarność rodzi tylko pobłażliwość. Piotr nie był zwolennikiem przemocy ani publicznego upokarzania innych, ale w tym przypadku nie miał innego wyjścia.