Miałam 28 lat, gdy poznałam Dawida. On również, tak jak ja, pochodził ze wsi. Po skończeniu szkoły razem z koleżanką przeprowadziłyśmy się do miasta i wynajęłyśmy pokój. Potem udało mi się wziąć kredyt hipoteczny i kupiłam mieszkanie dwupokojowe na obrzeżach miasta. Wszysko dobrze się układało. Dostałam wtedy od brata samochód, bo on kupił sobie nowy. Bardzo potrzebny prezent, bo mieszkanie znajdowało się daleko od mojej pracy. Korzystałam z niego także, aby jeździć do rodziców. W końcu oni wciąż mieszkają na wsi.
Kiedy poznałam swojego chłopaka, miał on tylko swój udział w mieszkaniu swojej mamy. Dawid był rozwodnikiem i płacił alimenty na dziecko z pierwszego małżeństwa.
Kiedy mieszkaliśmy na wsi, rzadko się spotykaliśmy. Kilka miesięcy później zaczęliśmy razem mieszkać. Dawid znalazł wtedy dobrą pracę, ale potrzebował mojego samochodu. Jego miejsce pracy znajdowało się na drugim końcu miasta. W zasadzie nie miałam nic przeciwko temu, choć sama musiałam korzystać z komunikacji miejskiej.
Dawid zarabiał dobre pieniądze, ale nigdy nie chciał mi nic dać z tej pensji. Stale tłumaczył, że potrzebuje pieniędzy na lekarstwa dla swojej matki, że jego syn czegoś pilnie potrzebuje, albo że coś się zepsuło w domu jego rodziców. Zawsze miał wymówki. Kupował tylko jedzenie, to było wszystko.
Ja płaciłam za media, sama też spłacałam kredyt, codzienne wydatki też należały do mnie. Po wprowadzeniu Dawida w moim życiu nic się nie zmieniło na lepsze w kwestiach finansowych. Straciłam tylko mój samochód, to była jedyna zmiana.
Pewnego dnia Dawid powiedział mi, że muszę mu dać pieniądze na naprawę samochodu. Dodał też, że samochód jest mój, a on nie jest moim mężem. W tym miesiącu zgodził się jedyne dorzucić do rachunku za gaz. Ponieważ za wszystkie oszczędności kupiłam meble kuchenne, poprosiłam mojego chłopaka o wspólne wziecie kredytu.
Dawid stwierdził, że to moje mieszkanie i nie będzie w nie inwestował.
Rzeczywiście nie jesteśmy jeszcze małżeństwem I to nie jest wspólny majątek. Im dlużej mieszkaliśmy razem, tym bardziej nie chciałam wychodzić za niego za mąż. Zerwaliśmy, gdy poprosił mnie o pieniądze, które chciał dać swoim rodzicom na remont. Było to akurat wtedy, gdy jechaliśmy do moich rodziców w odwiedziny.
Kiedy moja mama zapytała nas przy obiedzie, kiedy będzie ślub, powiedziałam, że nigdy. Dawid był zszokowany. Natychmiast kazałam mu oddać mi klucze do samochodu i do mieszkania. Kazałam mu przyjechać po swoje rzeczy nazajutrz w południe. Powiedziałam mu też , że nie jesteśmy małżeństwem i mieszkanie jest moje; nie może tam wchodzić kiedy chce. Z domu moich rodziców wrócił taksówką.