Zofia została zaproszona na ślub przez swoją szwagierkę, Arletę. Jednakże, zaproszenie wiązało się z jednym warunkiem, który wprawił Zofię w zakłopotanie.

Teenage girl sitting alone on autumn cold day. Lonely sad young woman wearing warm sweater thinking and hesitating. Loneliness and solitude concept.

Pewnego dnia, teściowa Zofii przypadkowo podsłuchała jej rozmowę z synem, Patrykiem, dotyczącą jego kieszonkowego. Patryk prosił matkę o 100 złotych na dwa bilety do kina, taksówkę i przekąski, ponieważ chciał zabrać tam swoją dziewczynę, a oczywiście zamierzał zapłacić za oba bilety.

Zofia dała mu żądaną kwotę, choć było to dość sporo jak na jeden wieczór dla 14-latka. Wiedziała jednak, że Patryk nie marnuje pieniędzy i jeśli zostanie mu reszta, z pewnością przyniesie ją do domu. Teściową, spojrzała na synową z dezaprobatą, ale Zofia nie zareagowała, udając, że nie zauważyła tej reakcji.

Teściowa miała również drugie dziecko, Arletę. Była ona o sześć lat młodsza od Zofii i wciąż mieszkała z matką. Zofia znała Arletę od niemal 16 lat, odkąd zaczęła spotykać się z Marcinem. Arleta była osobą, która często skarżyła się na swoje niepowodzenia, twierdząc, że nie ma szczęścia w miłości ani w zdobywaniu nowych znajomości. Dlatego też tematem częstych rozmów teściowej były próby znalezienia dla Arlety nowego mieszkania.

Cała rodzina i znajomi z jakiegoś powodu uważali, że Arleta potrzebuje wsparcia i specjalnego traktowania, mimo, że miała 28 lat. Zofia natomiast nigdy nie prosiła o nic i była zadowolona z tego, co miała. Jednakże, teściowa często namawiała synową, aby zainteresowała się sprawami Arlety, być może ktoś przypadkiem oddałby jej mieszkanie za darmo lub pomógł jej w jakikolwiek sposób. Zofia nie potrafiła pojąć skąd takie pomysły przychodziły do głowy teściowej.

Pewnego dnia teściowa zadzwoniła do Zofii i powiedziała, że muszą poważnie porozmawiać. Gdy matka Marcina przybyła, trzymając wino w rękach, Zofia już wiedziała, że rozmowa nie będzie łatwa, ponieważ nawet podczas świąt teściowa nigdy nie przynosiła żadnych prezentów.

Teściowa oznajmiła, że Arleta spotyka się już od dwóch lat z jednym chłopakiem i planują ślub za pięć miesięcy. Zofia była zszokowana tym, że Arleta miała narzeczonego, o czym jej wcześniej nie wspomniano, ale nie rozumiała, jak to miało się do niej i jej męża. Nagle Zofia usłyszała coś, co ścięło ją z nóg: „Twój syn już mi powiedział, że macie odłożone pieniądze”.

Potem było tylko gorzej, teściowa wysunęła żądanie, dotyczące prezentu ślubnego dla córki – miało to być nieduże mieszkanie w okolicy centrum miasta, nadające się od razu do zamieszkania. Inny prezent nie wchodził w grę, nie mówiąc już o odmowie. Teściowa podkreślała, że to ślub jedynej siostry Marcina i nie ma mowy o bezwartościowych prezentach.

Wtedy Zofia próbowała wyprowadzić teściową z błędu, mówiąc, że to jakieś nieporozumienie i nie dysponują z Marcinem aż taką sumą pieniędzy, by kupić mieszkanie, ale ona była jak w transie. Przywołała historię z kieszonkowym dla Patryka i stwierdziła, że jeśli synową stać, by od tak dać synowi 100 zł, to musi być bogata. Potem krzyknęła, że to nie jest sugestia ani żart i za kilka miesięcy Zofia z mężem mają dać Arlecie klucze do mieszkania, po czym zabrała wino i wyszła, nie czekając na odpowiedź.

Następnego dnia Marcin zaprosił do siebie matkę, siostrę i jej narzeczonego, by na spokojnie omówić kwestię prezentu ślubnego. W wyniku upartych żądań Arlety i matki, Marcin z Zofią podjęli decyzję, że nie pójdą na ślub ani wesele, ponieważ oczekiwano od nich tylko jednego prezentu, a bez niego mieli się nie pokazywać.

Zofia zdawała sobie sprawę, że zmienią się jej relacje z teściową i szwagierką, ale nie miała zamiaru nikomu sponsorować życia. Kilka miesięcy po ślubie, Arleta z mężem zdecydowali się na kredyt, a Zofia i Marcin, w ramach spóźnionego prezentu, przekazali im 15 tysięcy złotych na odświeżenie wnętrza, choć było to dla nich dużym obciążeniem finansowym.

-->