Mama jak zwykle cuduje. Zawsze myśli o tym, co pomyślą inni, więc robi niesamowite, czasami nawet niezrozumiałe rzeczy. Aby zrobić dobre wrażenie, podarowała mi w dniu ślubu mieszkanie. Niestety, formalnie należało tylko do niej, więc później postanowiła skorzystać z prawa własności i zamieszkać tutaj z moim bratem.
Pochodzę z małej wsi. Po liceum dostałem się na studia i zamieszkałem w akademiku. Nie było nawet mowy o wynajęciu pokoju z powodu braku pieniędzy. Nie miałem nawet wystarczających środków na to, by w czasie studiów odwiedzać rodzinę, więc przyjeżdżałem do nich tylko w czasie wakacji.
Wszyscy uważali naszą rodzinę za prawie wzorową, ale to dalekie od prawdy. Nigdy nie byliśmy blisko siebie. Mama zawsze była zajęta pracą, a ojciec był duszą towarzystwa i cały wolny czas spędzał poza domem. Z bratem byliśmy pozostawieni sami sobie. Ogólnie rzecz biorąc, każdy żył własnym życiem.
Dlatego nie ciągnęło mnie w sumie do domu. Tak naprawdę stały kontakt miałem tylko z dziadkiem, który mieszkał w mieście. Przychodziłem do niego w weekendy i pomagałem mu w obowiązkach domowych oraz chciałem przy okazji spędzić z nim miło czas. Kiedy dziadek zmarł, mama wynajęła to mieszkanie.
Po ukończeniu studiów wziąłem ślub. Po ślubie planowaliśmy zamieszkać z rodzicami żony i oszczędzać na wkład własny na kredyt hipoteczny. Jednak moja matka postanowiła wykonać szlachetny gest i podarowała nam mieszkanie po dziadku. Uroczyście wręczyła nam klucze, ale nie zamierzała dokonać formalności i przepisać na nas nieruchomości.
Zawsze unikała tego tematu albo opowiadała mi, że ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Potem zaczęła mi też grozić i straszyła, że jeśli ciągle będę jej o tym przypominał, to nigdy nie przepisze na mnie tego mieszkania. Wtedy zdałem sobie sprawę, że coś tu nie gra. Z żoną w tym czasie nadal oszczędzaliśmy na wkład własny do kredytu hipoteczny, aby nie zostać z niczym. Niestety, potem jednak żona zaszła w ciążę i w tej sytuacji ciężko było cokolwiek odłożyć.
Kiedy nasz synek skończył 2 lata, mój brat postanowił wpakować się do mojego życia i siedzieć mi na głowie. Po prostu bez ostrzeżenia przyjechał do mnie z wypakowaną po brzegi walizką bez ostrzeżenia i oświadczył, że od teraz będzie tutaj mieszkać, bo matka nie zgadza się na to, aby mieszkał w akademiku. Nikogo nie interesowało to, że mamy małe dziecko, własną rodzinę i swoje plany.
– Dlaczego tylko Ty masz korzystać z mieszkania? Nie jesteś moim jedynym dzieckiem! Jeśli nie chcesz u siebie brata, to wynajmij mu pokój i za niego zapłać, a jak nie masz pieniędzy, to trudno, Janek będzie z Tobą mieszkać! – powiedziała mama.
Jak już mówiłem, z bratem nie byliśmy blisko. Nie miałem ochoty go utrzymywać. Poza tym on specjalnie hałasował, gdy tylko zorientował się, że nasz synek śpi. Musiałem oczywiście karmić go na własny koszt, bo mama nie dała mu ani grosza. Brat wyjadał wszystko w ogromnych ilościach, więc z żoną zaczęliśmy się stresować, że w takim tempie już w połowie miesiąca nie będziemy mieli żadnych pieniędzy na jedzenie.
Z żoną zdecydowaliśmy, że będzie lepiej, jeśli wprowadzimy się do jej rodziców. Na pewno będzie nas to kosztowało nie tylko mniej pieniędzy, ale i mniej nerwów. Niech mama sama radzi sobie ze swoim młodszym synem i się nim zaopiekuje. Jeszcze jej o tym nie powiedziałem – chcę jej zrobić “niespodziankę” w odwecie za taki “prezent”.