Jestem mężatką od 4 lat i prawie cały ten czas utrzymuję męża, w ogóle nie widzę jego pensji. Teraz mam taką sytuację, że nie mogę zdecydować co dalej.
Mój mąż jest starszy ode mnie o 8 lat. Przed poznaniem mnie był już żonaty. W tamtym małżeństwie urodziła się córka. On i jego żona ciężko pracowali, aby sobie poradzić. Jednak ich małżeństwo się rozpadło, a po rozwodzie Stefan wrócił do swoich rodziców. Kiedy go poznałam, miałam wrażenie, że mieszka z koleżanką z pracy.
Wzięliśmy ślub i zaczęliśmy mieszkać u mnie. W tym czasie matka mojego męża kupiła mieszkanie. Żaden z jej synów nie był tam zameldowany. Średniego syna, jego żona zameldowała w swoim mieszkaniu. Ja swojego również zameldowałam w swoim mieszkaniu.
Jest pewna kategoria mężczyzn, którzy za wszystkie kłopoty świata, za swoje problemy, obwiniają kobiety.
Stefan pracuje jako kierownik sprzedaży, praca jest trudna i rozumiem, dlaczego często jest zdenerwowany i czasem zachowuje się nieodpowiednio. Kiedyś starałam się wygładzić taką sytuację, ale teraz jest to trudne. Przykład: siedzę sobie, patrzę na niego, on się odwraca i pyta mnie: “Na co się gapisz ?”, albo coś innego, przykrego może powiedzieć. Mimo że ja tylko na niego tylko patrzyłam.
On mnie nie słyszy, nigdy nie wspierał mnie w niczym, kiedy naprawdę potrzebowałam wsparcia. Gdy sytuacja eskalowała, brał walizkę, wkładał do niej swoje rzeczy i jechał do matki. Nie mogłam tego znieść i po kilku dniach prosiłam go o powrót.
Nie wspominając o pieniądzach…. Przez wszystkie lata naszego wspólnego życia nigdy nie widziałam pensji mojego męża. Mieszkanie, w którym mieszkamy, jest moje. Ja płacę za media, ja też przynoszę do domu artykuły spożywcze. Stefan ciągle powtarza, że oszczędza pieniądze na nasze marzenie – własny dom za miastem. Ale czy kiedykolwiek go zobaczę, to pytanie.
Tej zimy przyszły duże rachunki za media i poprosiłam męża o pomoc w opłaceniu wszystkiego. Obiecał, że da pieniądze, ale minął miesiąc i nigdy nie zobaczyłam tych pieniędzy.
31. dnia nie wytrzymałam i zapytałam męża, gdzie jest jego pensja. Byłam już zmęczona jego zwyczajem życia na mój koszt. Zamiast dać mi odpowiedź, zaczął pakować swoją walizkę. Ostatnio zawsze tak robi – pakuje rzeczy i jedzie do matki.
Mój mąż jest pewien, że tym razem też przyjadę i poproszę go o powrót. Kiedy wyjechał, było mi bardzo smutno. I prawie znowu zadzwoniłam do niego z prośbą o powrót. Ale na razie się powstrzymuję i myślę, co dalej. Może ja też jestem czemuś winna. Czy może to egoizm z jego strony, nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Zawsze za wszystko obwinia kogoś innego, nawet w stosunku do swojej pierwszej żony.
Powiedzcie mi jak się zachować w tej sytuacji, czy warto się rozwodzić?