Już pierwszego dnia naszego życia małżeńskiego mieliśmy poważną kłótnię. Ta kłótnia później doprowadziła do separacji. Magda i ja byliśmy jak ludzie z różnych światów. Do dzisiaj zastanawiam się, jak wybraliśmy siebie nawzajem.
Magda to imprezowa dziewczyna. Kocha głośne imprezy, taniec, karaoke i podobne rzeczy, a ja jestem 28-letnim kujonem szkolnym. Taki jest mój psychologiczny portret. Przygotowywaliśmy się razem do ślubu, ale dekoracje, miejsce, menu, styl, prowadzącego, DJ-a i nawet Urząd Stanu Cywilnego wybrała Magda.
Mnie to było obojętne. Ślub przebiegł doskonale. Nawet mi, jako osobie niespecjalnie lubiącej tego typu zabawy, wszystko się podobało. Dobrze się bawiliśmy. Po weselu zamiast wracać do domu udaliśmy się do hotelu. Zarezerwowaliśmy wcześniej pokój dla nowożeńców. Tam wszystko było nastrojowe, romantyczne i przytulne, ale okazało się, że nasza pierwsza noc miała niecodzienny format.
Całą noc z Magdą rozstrzygaliśmy los zebranych pieniędzy na weselu. Kiedy zapraszaliśmy gości, od razu powiedzieliśmy im: nie potrzebujemy prezentów, przynieście pieniądze. Zgodziliśmy się nawet na „bezgotówkowe” wpłaty.
– Wyjedźmy nad morze, ogrzejmy sobie kości pod słońcem. Biały piasek, niebieskie niebo, szmaragdowe morze… albo ocean. To już sami zdecydujemy – powiedziała żona, licząc pieniądze.
Kwota była spora.
– Wydawać takie pieniądze na wakacje? Co nam zostanie? – zastanawiałem się. – Zdjęcie na tle fal, zdjęcie palm i wideo z spacerów wzdłuż wody? Nam trzeba byłoby dokończyć remont kuchni…
Tak oto pokłóciliśmy się, nazwałem żonę powierzchowną, a ona mnie malkontentem. Poszedłem spać na kanapie, a Magda została sama na miękkim dwumetrowym łóżku. Nasze kłótnie trwały tydzień, a wtedy żona powiedziała:
– Zrozumiałam, że jesteśmy zbyt różni. Niestety, prawa fizyki często nie działają w prawdziwym życiu: przeciwieństwa, kochany, się nie przyciągają. – Z tymi słowami Magda pakowała swoje rzeczy do walizki.
– Dobrze – powiedziałem, wiedząc, że nasza relacja nie ma szansy przetrwania.
– Dobrze? Wspaniale! – krzyczała.
Ja patrzyłem na ekran komputera, ale nic nie widziałem. Po prostu zastanawiałem się, jak długo będzie tak się zachowywać.
„Chłopcy mówili, że jesteś imprezową materialistką, że nie znajdę z tobą wspólnego języka, a ja… głupiec, o nie, głupiec… ” – myślałem.
„Prawdę mówiły dziewczyny: takie szczęście nie jest ci potrzebne. Skąpy, chciwy, nudny, zrzędliwy. Okropność! Jakim cudem zakochałam się w takim…” – myślała Magda, ciągnąc za sobą walizkę z połamaną rączką.