Krzysztof wstydził się wieku swojej matki i nie odwiedzał jej. Dopiero w szpitalu dowiedział się prawdy

Krzysztof nie spał w domu od miesiąca. Wracał do domu o świcie i rozpoczynał kłótnię z matką, krzycząc na nią, podczas gdy ona próbowała uspokoić syna. Krzysiek otwarcie pokazywał, że wstydzi się matki. Miał 18 lat, a jego matka miała już 61 lat. Mógłby być jej wnukiem.

Od przedszkola wszyscy myśleli, że Krzysiek jest wnukiem swojej matki, ale potem przyzwyczaili się, że tak nie jest. Wszyscy powoli się do tego przyzwyczajali, ale nie Krzysiek. W miarę upływu czasu stawał się tylko bardziej surowy wobec matki. Nie mógł się pogodzić z tym, że wyglądała jak babcia. Podczas każdej kłótni Krzysztof starał się jeszcze bardziej skrzywdzić matkę. Nie prosił jej, by urodziła w tym wieku, dodatkowo bolało go to, że nigdy nie poznał swojego ojca.

Pewnego dnia, gdy Krzysiek wrócił do domu, żeby przebrać się przed imprezą z kolegami, matki nie było w domu. Myślał, że wyszła do sklepu. Gdy się pakował, rozległo się pukanie do drzwi. Zanim zdążył całkiem otworzyć drzwi, został uderzony w twarz przez sąsiada, który powiedział mu, że jest złym człowiekiem, bo przez niego matka prawie zmarła i musiał zawieźć ją do szpitala.

Matka Krzyśka była w ciężkim stanie z powodu skandali syna. Krzysztof czuł się winny. Sąsiad opowiedział mu, jak kiedyś samotna kobieta zobaczyła dwuletniego chłopca w starych rumianych, w podartych ubraniach, siedzącego na skraju chodnika. Nie mogła tego znieść i przygarnęła chłopca. Po umyciu go i nakarmieniu wezwała policję. Nie było żadnych wiadomości od rodziców chłopca. Powiedziano jej, że oddadzą dziecko do sierocińca, a ona postanowiła go adoptować.

Przez kilka dni biegała tam i z powrotem z dokumentami. Wszyscy sąsiedzi napisali jej pozytywną opinię i cudem chłopiec został z nią. A on, niewdzięczny, doprowadził ją do takiego stanu. Mama miała zawał. Sąsiad miał zamiar ponownie rzucić się z pięściami na chłopaka, ale puścił go i wrócił do swojego mieszkania. Gdy tylko wyszedł, Krzysiek padł na kanapę i zaczął płakać. Dopiero teraz zrozumiał, że jego matka uratowała mu życie. Uchroniła go przed niechybną śmiercią, a później od sierocińca, a on zachowywał się jak ostatni drań.

Ale mógł jeszcze to wszystko naprawić. Natychmiast udał się do szpitala, gdzie leżała jego matka. Pamięta tylko szczęśliwe oczy mamy, która po raz pierwszy w życiu poczuła się kochana. Krzysztof w końcu zrozumiał: nie ma znaczenia, ile matka ma lat, jak wygląda i tak dalej. Liczy się tylko to, że masz matkę.

-->