Monika przez sześć lat błagała o dziecko, a potem po prostu zostawiła je w szpitalu

Mam kuzynkę, Monikę. Ma 40 lat, dwa nieudane małżeństwa i zero dzieci. Pracowała, mieszkała w wynajętym mieszkaniu i wydawała się całkiem szczęśliwa. To prawda była szczęśliwa. Sześć lat temu, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że zegar zaczął tykać ze zdwojoną prędkością, postanowiła mieć dziecko. Jej mąż popierał ten pomysł, ale ona nie mogla zajść w ciążę.

Z powodu ciągłych awantur i oskarżeń małżeństwo się rozpadło. Jednak Moniki to nie powstrzymało, jej pragnienie posiadania dziecka przerodziło się w obsesję. Nie chciała zajść w ciążę z byle kim, przygodne związki od razu wykluczyła.

Mężczyźni, którzy rozpoczynali z nią związki, uciekali, gdy tylko dowiadywali się o jej chęci zajścia w ciążę. Zwróciła się więc w stronę medycyny. Podjęto kilka prób in vitro, ale bezskutecznie.

Kilka lat temu Monika stała się religijna, chodziła do kościoła, modliła się, odwiedzała święte miejsca i pamiętała o tym, by raz po raz próbować zajść w ciążę poprzez in vitro . Wydała na to mnóstwo pieniędzy. I wreszcie, w końcu, udało się!

O swojej udanej próbie trąbiła wszystkim! Monika bardzo martwiła się o siebie i dziecko, więc całą ciążę spędziła albo w szpitalu pod ścisłym nadzorem lekarzy, albo w domu. Poszła mieszkać do swojej matki. Spodziewała się dziewczynki, kupiła wszystkie najlepsze rzeczy i przygotowywała się do zostania mamą.

Nadszedł czas porodu i została w szpitalu do czasu porodu. Monika urodziła, zadzwoniłam, żeby jej pogratulować i zapytać, kiedy zostanie wypisana. Odpowiedziała sucho, że zostanie wypisana sama, bez córki. Nie pytałam jej o to, postanowiłam zapytać ciotkę. Potwierdziła, że dziecko Moniki pójdzie do adopcji.

Nie powiedziała mi, jaki jest powód. Tydzień później Monika wróciła do domu, sprzedała wszystkie swoje rzeczy i zaczęła żyć jak dawniej, nie myślała o córce. Cały czas myślałam, co było powodem! Nie, dziewczynka była całkowicie zdrowa, tak mówiła ciotka, przestrzeń mieszkalna pozwalała im na wspólne życie, pieniędzy też było pod dostatkiem, co w takim razie było powodem? Monika nie odpowiedziała.

Teraz żyje własnym życiem, pracuje, wynajmuje mieszkanie, jest z jakimś mężczyzną, nie mówi o córce i ucina wszelkie próby rozmowy. A mi jest bardzo ciężko, czuję, że malutka jest sama w domu dziecka. Mam tylko nadzieję, że znajdzie dobrych rodziców, którzy będą jej potrzebować.

-->