“Wzięliśmy szybki ślub cywilny po 5 latach mieszkania razem. Z miłości, ale goniły nas inne formalne sprawy… Teściowa wmawiała mi wielokrotnie, że nasz ślub jest nieistotny — powtarzała to jak mantrę. Jednak nie spodziewaliśmy się, jaką niespodziankę teściowie zgotują nam w dniu składania przysięgi małżeńskiej! Po wszystkim mój mąż wsiadł do auta pod urzędem i się rozpłakał… Ale największy hicior nastąpił dopiero trzy tygodnie później. Nie zgadlibyście!”
Wzięliśmy szybki ślub cywilny. Teściowa stwierdziła, że jest nieistotny
Moje relacje z treściami są… dziwne. Aż do dziś tylko czytałam Wasze listy, ale teraz sama muszę się wyżalić, bo czuję, że stoję na granicy. Ich zachowanie pozostawia naprawdę wiele do życzenia.
Od pięciu lat mieszkam ze Zbyszkiem, znamy się jeszcze dłużej, ale dopiero miesiąc temu wzięliśmy ślub. To był tylko ślub cywilny, organizowany na szybko. Krótko mówiąc, nie mam umowy o pracę, a potrzebowałam ubezpieczenia zdrowotnego, które miał mój mąż. Bez tego musiałabym zapłacić sporą kwotę za zabieg, który był już konieczny.
Postanowiliśmy więc, że to świetna okazja, by w końcu sformalizować nasz związek. Byliśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. Załatwiliśmy wszystko w przeciągu niecałych trzech miesięcy, ale to nie znaczy, że sprawna organizacja ślubu jakoś umniejsza naszemu uczuciu… Trwa ono już od lat z tą samą mocą. To nie żadna pusta fasada.
Cieniem na naszej decyzji kładło się dziwne zachowanie teściowej. Przed ślubem w każdej rozmowie telefonicznej podkreślała, że ta uroczystość jest nieistotna, to naprawdę nic ważnego…
Teściowie w dniu ślubu zrobili taką niespodziankę, że mąż płakał
Trochę mnie dziwiły te deklaracje, zwłaszcza że starszy brat Zbyszka też ma tylko ślub cywilny, w dodatku z drugą żoną. Jednak kompletnie nie spodziewałam się, co rodzice Zbyszka odwalą w dniu naszego ślubu!
W zaproszeniach ślubnych nie pisaliśmy żadnych wierszyków o prezentach, zamieściliśmy tylko ikonki z narysowaną butelką zamiast kwiatka i kopertą zamiast paczki. Wydawało nam się to zupełnie zrozumiałe.
Okazuje się, że dla naszych teściów nie było. Na ślubie zjawili się całkowicie z pustymi rękami — żadnego kwiatka ani butelki, bez koperty i nawet kartki z życzeniami nie dostaliśmy!
Cały prezent ślubny na nową drogę dla starszego syna to był uścisk ręki i poklepanie po plecach.
Widząc, w jaki sposób jego rodzice potraktowali nasz ślub, mój mąż nie wytrzymał i gdy odjeżdżaliśmy spod urzędu w stronę restauracji, w aucie się rozpłakał. Bardzo go tym zawiedli. Co tam ja… jak oni mogli zachować się w ten sposób wobec niego?!
Trzy tygodnie później przysłali zaległy prezent. I to jaki!
Mnie szlag trafił dopiero po trzech tygodniach, gdy teściowie przyszli do nas na obiad. Zbyszek z tatą poszli na chwilę do garażu. Ja zostałam z teściową, a wtedy ona zaczęła się chwalić, jaki wspaniały odkurzacz piorący kupiła za 10 tys. zł!
Ręce mi opadły… odkurzacz za małą fortunę, a dla własnego syna nawet głupiego kwiatka pożałowała? Nie wytrzymałam i wygarnęłam jej to, że na ślub syna przyszli pustymi rękami… Teściowa zdębiała. Minę miała nietęgą i wyraziła zdziwienie, że w ogóle do tego wracam.
Ale największy hit nastąpił przedwczoraj. Dostaliśmy do domu paczkę, której nie zamawialiśmy… Okazało się, że w środku są dwa średniej wielkości tandetne ręczniki z naszymi imionami. Teściowa zamówiła nam prezent ślubny w rekompensacie za brak kwiatka. Co za skąpstwo!
Nie wiem teraz wobec niej zachować. Podziękować? Wyśmiać? A może paść z wdzięczności przed nią za tak hojny dar? Mniej cierpliwa synowa już dawno by się obraziła…