Dostałam mieszkanie po babci i postanowiliśmy z mężem się tam przeprowadzić. Teściowa dosłownie pluła jadem, bo zabierałam jej syna. Nie mogę uwierzyć w to, co zrobiła.

Zawsze unikałam teściowej. Nie spodobałam jej się od pierwszego spotkania. Nie mam wyższego wykształcenia, nie pochodzę z królewskiej rodziny i nie mam wyglądu modelki. Nawiasem mówiąc, mój mąż też nie jest z błękitnej krwi, a jeśli przypomina Apolla, to tylko w ciemną, bezksiężycową noc.

Dyplom uniwersytecki zdobył tylko ze względu na matkę. Leży gdzieś u niej domu. Mój mąż nie pracuje zawodowo. Po ślubie mieszkaliśmy z mężem w wynajętych mieszkaniach. Teściowa odwiedzała nas raz w tygodniu. Jedna taka wizyta wystarczyła, żebym przy kolejnym najmniejszym zagrożeniu wizytą teściowej uciekała z domu.

Kiedy urodził się nasz syn, nie było możliwości ucieczki. Musiałam w milczeniu znosić biczowanie przez teściową. Dlaczego w milczeniu? Bałam się jej. Moja teściowa to prawdziwa wiedźma, wolę nie wchodzić jej w drogę. Każdego lata jeździliśmy z mężem do mojej babci nad morze.

To jedyna osoba z mojej rodziny, która naprawdę mnie kochała. Rok temu zmarła i odziedziczyłam jej dwupokojowe mieszkanie. Razem z mężem postanowiliśmy się tam przeprowadzić. Moja teściowa dosłownie pluła jadem, bo zabierałam jej syna. Ale po co mamy się włóczyć po cudzych kątach, skoro mamy mieszkanie w tak wspaniałym miejscu?

Teściowa wręcz zażądała, żebym sprzedała mieszkanie nad morzem i żebyśmy zamieszkali obok niej. I to natychmiast. Wybrać teściową zamiast morza… Czy ja wyglądam na głupka? Teściowa znalazła jednak rozwiązanie. Dostała jakieś zaświadczenia, że jest chora i potrzebuje morskiego powietrza. Teraz błaga o litość i prosi, żebyśmy zgodzili się, by zamieszkała z nami.

Jestem temu kategorycznie przeciwna. Mój mąż też rozumie, że z jego matką nasze życie zamieni się w piekło. Wtedy postanowiliśmy, że teściowa sprzeda swoje mieszkanie, i kupi kawalerkę nad morzem, w bezpiecznej odległości od naszego mieszkania, żeby nie zadręczała nas zbyt często swoją obecnością. Miała też obiecać, że zmieni się jej nastawienie i zachowanie względem mnie. Co z tego wyniknie? Zobaczymy…

-->