“Ona chyba naprawdę robi to z czystej złośliwości. Bo ja rozumiem, że może się zdarzyć raz, drugi, a nawet trzeci. Ale ja byłam u niej na obiedzie już z 30 razy i naprawdę nigdy nie zdarzyło się, żeby ugotowała coś, co wpasowało się w mój gust. Przed nami majówka i znów mamy iść do teściowej. Chyba muszę się najeść na zapas w domu, bo inaczej wyjdę od niej głodna. A w ogóle to obmyśliłam pewien plan, który może okazać się słodką zemstą!”
Teściowa chyba mnie nie lubi
Choć oczywiście utrzymuje, że jest inaczej. Wydaje się życzliwa. Gdy rozmawiamy o czymś, to mocno dopytuje, stara się być wspierająca, gdy trzeba. Nie wygląda na to, żeby miała kiepską pamięć, ale jakoś o najważniejszej kwestii zawsze zapomina.
Od wielu lat nie jem mięsa. Nie jestem weganką, bo ryby jem, nie mam też problemu z nabiałem, a nawet chyba nie umiałabym bez niego żyć.
Teściowej o tym, że nie jem mięsa, mówiłam już przy okazji mojej pierwszej wizyty u niej, czyli jeszcze przed ślubem.
Nie była wtedy przygotowana na moje przyjście, no ale nie miała informacji o moich upodobaniach kulinarnych. Jednak następnym razem sytuacja się powtórzyła.
Znów było samo mięso
Na obiad był rosół na 3 rodzajach mięs, więc zjadłam tylko suchy makaron.
Do tego ziemniaczki, ale podsmażone na smalcu i pieczone żeberka oraz schab. Także dla mnie była tylko sałatka.
Poruszyłam przy stole delikatnie temat mojego niejedzenia mięsa i teściowa przeprosiła, a później zapewniła mnie, że zwyczajnie zapomniała, ale następnym razem wymyśli coś, co też będę mogła zjeść.
Sytuacja powtarzała się wiele razy z rzędu i naprawdę już przestałam wierzyć, że nie jest to objaw złośliwości.
Teraz zaprosiła nas na majówkowego grilla.
Inaczej już podejdę do sprawy
Jestem przekonana, że ten grill to znów będą tylko ogromne ilości mięs. A przecież można na grillu położyć dobrze przyprawione warzywa, sery, czy nawet rybkę.
Zabiorę swoje jedzenie, bo naprawdę nie mam ochoty siedzieć głodna i znów patrzeć jak inni jedzą. Tym razem się przygotuję, a przy okazji dam im spróbować takich smakołyków. Może sami zaczną wreszcie jeść zdrowiej.
W domu męża zawsze jadło się mięśnie i tłusto. Jego mama wspomniała ostatnio na przykład, że nie zjadłaby nigdy owoców morza. A ja kocham krewetki! I już mam pomysł, jak zemścić się za te wszystkie obiady.
Przygotuję czarny makaron z krewetkami na masełku, ze śmietanką i natką pietruszki. To jest tak obłędnie pyszne, że jestem przekonana, że teściowa zjadłaby to ze smakiem. Ale wiem też, że tego nie ruszy, bo powiedziała, że nie dotknęłaby owoców morza, bo ją obrzydzają.
No cóż… mi też mogło się zdarzyć o czymś zapomnieć, prawda?
Ugotuję jeszcze zupę z ośmiornicy. A co! Niechże ma kobitka dwa dania, tak jak to u niej bywa.
Może zrobię do tego grzanki, bo ja też zawsze jakąś sałatką tam u niej przegryzłam, to nie będę już taka straszna.
I szczerze? Nie mogę się doczekać tego majówkowego grilla i mojego obiadu. Jestem ciekawa jej miny. Zapamiętam ją chyba na zawsze.
Karola