“Mieszkam teraz ponad 400 kilometrów od mojego rodzinnego domu, ale pewnie, że mogłabym tam jeździć częściej. Rodzice często żalą się, że widują mnie tak rzadko, a ja faktycznie wpadam do nich tylko przy większych okazjach. Zwykle są to urodziny, czy na przykład święta. Za każdym razem słyszę, że odsunęłam się od nich bardzo, a ja wtedy zadaję im zawsze to samo pytanie. Oni chyba jednak nie rozumieją, że ja traktuję ich w taki sposób z jednego, konkretnego powodu. To się już chyba nigdy nie zmieni”.
Tak to było naprawdę
Co mogę powiedzieć o moim dzieciństwie? Chciałabym chyba tylko to, że było. I się skończyło!
Nie wspominam tego czasu z uśmiechem na twarzy i tak naprawdę wielokrotnie w tamtym okresie myślałam, że nie chcę żyć. Kiedy widziałam, jak wygląda codzienność moich koleżanek, to miałam ochotę zapytać, czy ich rodzice nie chcą mnie czasem zaadoptować.
Nie sądzę, że to, co napiszę, będzie krzywdzące, bo opowiem po prostu całą prawdę.
Nawet jeżeli moi rodzice trafią jakimś cudem na ten list, to może chociaż raz pochylą się na dłużej nad moim i słowami i skoro nie słyszą co do nich mówię, to być może słowo pisane bardziej zostanie im w pamięci.
To nie było tak, że moi rodzice tak dużo pracowali. Owszem, mieli i mają swoje etaty, ale gdy wracali do domu, nie mieli już dodatkowych obowiązków związanych z pracą.
Ja zawsze byłam dość zaradnym dzieckiem, a później nastolatką. Lubiłam eksperymentować w kuchni i w ogóle pomagać we wszystkim, ale nikt nie chciał mojej pomocy.
Czułam się odpychana
Jestem jedynaczką. Wszyscy dookoła mi mówią, że w takim razie na pewno byłam bardzo rozpieszczana i pewnie dlatego mi się w głowie poprzewracało. Ale to nie jest prawda.
Ja wręcz błagałam o uwagę moich rodziców. Prosiłam, bym mogła pomóc przy gotowaniu obiadu, ale zawsze byłam zbędna. Mogłam co najwyżej pozmywać naczynia, kiedy już nikogo w kuchni nie było.
Posiłków też nie jadłam nigdy razem z rodzicami. Miałam iść do swojego pokoju i to tam głównie spędzałam czas.
Kiedyś usłyszałam, jak moja mama mówi do taty, że wcale mnie nie chciała i gdyby o aborcję było łatwiej, to na pewno by mnie nie urodziła.
Pękło mi wtedy serce, ale dalej próbowałam walczyć o jej miłość.
Skoro gotowanie wychodziło mi całkiem dobrze, zorganizowałam raz rodzicom romantyczną kolację. Starałam się bardzo. Składniki na potrawy kupiłam z pieniędzy, które co miesiąc dostawałam od babci w ramach kieszonkowego.
Kiedy mama i tata wrócili do domu, nie usłyszałam nawet – dziękuję. Ona powiedziała, że czegoś nie lubi, a on, że przesoliłam. To była moja ostatnia próba zaimponowania im w jakikolwiek sposób.
Rodzice woleli spędzać czas ze znajomymi
Ależ ja marzyłam, żeby choć raz potraktowali mnie tak, jak ich. A przyjaciele wciąż u rodziców bywali. Jak nie jedni, to drudzy, albo jeszcze inni.
Spędzali razem wieczory, całe weekendy, a mnie standardowo odsyłali do pokoju.
W pewnym momencie nauczyłam się żyć sama ze sobą i zaczęłam wierzyć, że kiedy już zacznę zarabiać pieniądze, to stworzę sobie takie życie, o jakim marzyłam.
I zrobiłam to! A gdy tylko mogłam, wyprowadziłam się najdalej, jak się tylko dało.
Na odchodne usłyszałam tylko:
Prędzej wrócisz, niż Ci się wydaje.
Ale tak się nie stało. Jeździłam do rodziców na ich urodziny, na jeden dzień świąt i kiedy przytrafiała się jakaś większa okazja, ale robiłam to bez większej ochoty i przekonania.
Różnie mnie przyjmowali. Czasami posiedzieli ze mną chwilę i uśmiechnęli się pod nosem, a innym razem woleli spotkać się z kimś innym.
Z roku na rok brakowało mi ich mniej. Ale pewnego dnia mama zadzwoniła i powiedziała:
Córeczko… my już jesteśmy coraz słabsi i potrzebujemy wsparcia i opieki. Nie chciałabyś wrócić do rodzinnego domu?
Domu? Kiedy ja przez nich NIGDY nie poczułam, że to mój dom!
W pierwszej chwili nie wiedziałam co zrobić. Tutaj już mam przyjaciół, mojego partnera i jego rodziców, którzy od początku traktowali mnie wspaniale.
Pojechałam. Porozmawiałam z nimi, ale nie zdecydowałam się na powrót. Obudziły się we mnie uczucia żalu i nie potrafię ich przezwyciężyć.
Zapłaciłam opiekunce, która zagląda do nich raz dziennie i to absolutnie wszystko, co mogę dla nich zrobić. Ja teraz muszę dbać o siebie i o swoje emocje. A rodzice? Czy oni kiedyś w ogóle nimi dla mnie byli? Chyba nie!
Martyna