W zdrowej relacji z pewnością nie ma miejsca na upokorzenia, niemiłe komentarze i sarkastyczne żarty. Niestety, okazuje się, że wcale nie są to zupełnie niespotykane problemy. Tym razem swoją historią postanowiła podzielić się nasza czytelniczka, która wie, że jej związek wszedł na niewłaściwy tor.
33-letnia Aneta, mama dwójki dzieci zdecydowała się napisać list, bo czuje, że kobiety wciąż boją się mówić głośno o swoich problemach z toksycznymi partnerami.
“Kiedyś był taki kochany…”
Igora poznałam 6 lat temu. Obydwoje byliśmy już po studiach, stawialiśmy pierwsze kroki w karierze, ja zrelaksowana po kilkumiesięcznym tripie po Europie. Wiedziałam, że jestem jeszcze młoda, ale większość osób w tym wieku była już w stałych związkach, więc i ja po cichu marzyłam, żeby w końcu poznać kogoś fajnego, opiekuńczego, z kim założę rodzinę i będzie finał “i żyli długo i szczęśliwie…”. I wtedy właśnie pojawił się Igor. Super facet, troskliwy, miły, zabawny. Wydawało mi się, że zawsze wiedział czego chce i jak to osiągnąć. Dlatego też w pracy dostawał ciągle podwyżki, premie uznaniowe, awanse – człowiek sukcesu.
Ja umiem być spontaniczna, dopiąć swego, ale raczej jestem z tych skromnych osób, które nigdy nie wychodzą przed szereg. Dlatego świetnie się zgraliśmy. Po 3 latach byliśmy po ślubie, kupiliśmy mieszkanie. A rok później urodziło się nasze pierwsze dziecko. Muszę przyznać, że wtedy też zapukał pierwszy kryzys do naszego związku. Może rzeczywiście trochę zaniedbałam Igora i myślałam tylko o naszym synku. Ale to chyba normalne, poza tym to moje pierwsze dziecko, nie umiałam jeszcze dobrze się zorganizować, znaleźć równowagi między macierzyństwem a byciem żoną, kobietą.
“Igor bardzo się zmienił”
Przezwyciężyliśmy kryzys, wypracowaliśmy różne kompromisy. Powoli planowałam powrót do pracy, chciałam to zrobić, kiedy Antoś skończy dwa latka. Ale akurat dowiedziałam się, że jestem w drugiej ciąży, więc stwierdziłam, że lepiej, jeśli Antek zostanie ze mną w domu, a do pracy wrócę, jak już nasze drugie dziecko skończy rok. Bardzo się cieszyłam, bo spędzanie czasu z synkiem było dla mnie zawsze priorytetem.
Niestety, Igor bardzo się zmienił. Zaczął coraz częściej narzekać, że z kobiety i żony stałam się tylko matką. Powiedział, że powinnam się “w końcu ogarnąć” i pójść na siłownię, skończyć jakiś kurs, uczyć się języków. Owszem, mój mąż jest bardzo ambitny, ale to nie on siedzi sam z synkiem 24/7. Później zaczął żartować ze mnie przy swojej rodzinie, że pewnie jak urodzę nasze drugie dziecko, to w ogóle nie opuszczę domu, utknę w dresie, pieluchach i zupkach dla dzieci. Jego rodzice trzymają jego stronę, mówią, że matka to przede wszystkim kobieta i żona, że dzieci kiedyś “wyfruną”, a ja zostanę sama. Igor dodatkowo podsyca każdy taki komentarz, drwi ze mnie, mówi, że o pracy mogę zapomnieć, bo co powiem podczas rekrutacji “Jestem Aneta i umiem zmieniać pieluchy”. Cała jego rodzina zrywała boki ze śmiechu, a ja myślałam tylko jak uciec z tej rodziny… Ale nie mogę! Za miesiąc urodzę drugie dziecko.