Wracam z pracy i widzę, jak teściowa w jednej ręce trzyma torbę z rzeczami, a drugą trzyma moją najstarszą córkę i wyprowadza ją z domu. Ratuje ją w ten sposób. Wyobrażacie sobie? I to przed kim? Przede mną – jej matką. Wsiedli do samochodu i pojechali. Nikt nie pytał mnie o zgodę. A mąż uważa, że nic takiego się nie stało.
Powiem od razu, że kocham wszystkie moje dzieci w ten sam sposób. Mam ich pięcioro – wszystkie córki. Najstarsza ma trzynaście lat, najmłodsza półtora roku. Sama pochodzę z dużej rodziny i nie mam pojęcia, jak można mieszkać w pustym domu we trójkę lub w czwórkę. Teraz znów jestem przy nadziei i jeśli wszystko będzie w porządku, to nie będzie nasze ostatnie dziecko.
Oczywiście sama nie poradziłabym sobie z tak wieloma dziećmi, a nasze gospodarstwo jest dość duża: trzy krowy i osiem prosiąt. Pracuję również jako opiekun w przedszkolu – pieniądze są potrzebne. Najstarsza córka jest naszą pomocnicą. Kiedy jestem w pracy doi krowy, przebiera mniejsze dzieci i gotuje obiad. Mój mąż i ja jesteśmy ciągle zajęci, więc każde dziecko ma swoje obowiązki. Cóż, moja najstarsza, Nikola, jest już w stanie zrobić trochę więcej niż reszta.
Moja teściowa jest intelektualistką. Mieszkają w mieście, po urodzeniu czwartego dziecka przestali nam pomagać: nie lubią tak dużej rodziny. Są przekonani, że ich syn zrobił błąd żeniąc się ze mną. Teściowa ciągle zarzuca mi, że nie dbam o starszą córkę i po prostu ją wykorzystuję. Nie rozumie życia w tak dużej rodzinie i wydaje jej się, że Nikola jest pozbawiona dzieciństwa przez swoje obowiązki.
Zabrała więc najstarszą po cichu do swojego domu w mieście. Nikola zadzwoniła cała szczęśliwa, bo dziadkowie zorganizowali jej zajęcia np. Chodzi na chór. Cieszę się, ale niedługo będę miała kolejne dziecko. Mam iść na urlop czy co? A kto zarobi pieniądze? Kto mi pomoże, kiedy mój mąż jest ciągle w pracy lub majstruje coś przy domu? Oczywiście są jeszcze inne dzieci ale nie mogę na nie liczyć i oczekiwać od nich pomocy.
Dziesięcioletnia Ola jest jeszcze rozbrykana, ciągle gdzieś biega albo jeździ na rowerze. Do domu wraca dopiero na noc. Pięcioletnie bliźnięta się nie nie liczą, same potrzebują jeszcze nadzoru, to samo z trzyletnią córką. Moja mama też miała dużo dzieci i musieliśmy opiekować się sobą nawzajem. W dużej rodzinie to normalne. I wszyscy dorośliśmy, umiemy dzięki temu gotować, piec chleb, doić krowy i szyć ubrania.
Dlaczego zupełnie obcy człowiek ingeruje w życie mojej rodziny, przewraca je do góry nogami i uważa się za dobrego? Mąż też mnie zaskoczył, bo nie sprzeciwił się matce. Wyobrażacie to sobie? Zostałam sama z gromadą dzieci. A pieniądze kto zarobi? Z nieba nie spadną. Moja matka, mając ośmioro dzieci, nie siedziała ani jednego dnia na urlopie macierzyńskim. Przyniosła nam lalkę i bawiliśmy się. Widzieliśmy matkę tylko rano i wieczorem. Ale wszyscy byli ładnie ubrani, nakarmieni i czyści.
Oni wszyscy są niepoważni. Wzięłam już wolne z pracy, żeby choć trochę usprawnić nasze życie. Szkoda mi na to czasu, powinnam pracować w tym czasie. Jak teściowa mogła to zrobić? A co najważniejsze, jak mam odzyskać dziecko? Nikola nie chce słyszeć o powrocie do domu.