Przyjechałam do córki w Sylwestra i byłam gotowa wracać w nocy 500 km do domu

Życie mojej córki nie należy do szczęśliwych i spokojnych. W wieku osiemnastu lat wyszła za mąż za mężczyznę, którego kochała. Mieli razem syna, ale jej mąż wkrótce zmarł, mając zaledwie dwadzieścia trzy lata. Lena ponownie wyszła za mąż. Dawid początkowo dość dobrze traktował jej syna z pierwszego małżeństwa, ale kiedy urodziła im się córka, jego stosunek do dziecka innego mężczyzny zmienił się diametralnie.

Chłopiec zaczął mu przeszkadzać. Oczywiście dbali o dzieci w równym stopniu, nikt nie czuł się pominięty, ale jego postawa była niezwykle zimna i wroga kiedy dziecko zrobiło coś złego, powiedziało coś niewłaściwego lub spojrzało w niewłaściwy sposób. I tak cały czas, zupełnie bez powodu.

Przez długi czas moja córka próbowała zmienić jego stosunek do swojego dziecka, ale bezskutecznie. W rezultacie doszło do rozwodu. Przez kilka lat Lena mieszkała sama, ale na wsi trudno jest żyć bez pomocy mężczyzny. Była bardzo młoda i pragnęła szczęścia.

Poznała kolejnego mężczyznę. Pracował, mieszkał w mieście, był już wcześniej żonaty, ale nie miał dzieci. Lena i dzieci zamieszkały z nim, w mieście odległym niemal 500 km od mojego miejsca zamieszkania.
Wnuki często mnie odwiedzają, nigdy nie powiedzieli nic złego o mężu mojej córki, a ja nie zadawałam też zbyt wielu pytań.

Zaprosili mnie do siebie na Sylwestra, nie miałam ochoty na taką podróż, ale namówili mnie. Kiedy tam byłam, zauważyłam, że mąż mojej córki był okropny dla dzieci. Czepiał się ich o każdą drobnostkę, a przy stole wywołał awanturę, ponieważ dziecko nieprawidłowo podniosło sztućce. Jeśli pozwalał sobie na takie zachowanie przy mnie, to aż strach pomyśleć, jak się zachowywał, gdy byli sami.

Stało się to bardzo frustrujące dla moich ukochanych wnuków, chciałam je stamtąd natychmiast zabrać do siebie na wieś.

Rano porozmawiałam z córką. Rozumie moją postawę, ale nie może nic zrobić z zachowaniem męża. Pierwszy rozwód nastąpił z powodu złego traktowania jej dziecka, a teraz sytuacja się powtarza. Co mają robić te wszystkie samotne kobiety z dziećmi? Nie wychodzić ponownie za mąż i zrezygnować z życia osobistego? Jeśli nie akceptujesz dziecka kobiety, to dlaczego bierzesz ją za żonę?

-->