Mój własny syn nie zaprosił mnie na swój ślub. I tak poszłam, żeby spojrzeć im w twarze. A oto co się okazało.

Mój mąż zostawił mnie, gdy Igor miał trzy lata. Teraz mój niewdzięczny syn, którego musiałam samotnie wychować, nie zaprosił mnie nawet na ślub. Harowałam dla niego na dwa etaty, rano jako księgowa, a wieczorem w magazynie. Robiłam wszystko, żeby dziecku niczego nie brakowało, kupiłam nawet mieszanie.

Opłaciłam synowi studia i staż zagraniczny. Kiedy wrócił, chciał żyć na własny rachunek i wyprowadził się. Wynajęłam więc swoje mieszkanie i kupiłam mniejsze. Igor zaczął spotykać się z Elą i początkowo nie chciał mnie jej przedstawić, wobec czego pomyślałam, że to nic poważnego. Nie przywiązywałam do tego wagi i nie nalegałam na spotkanie.

Pewnego dnia wszystko się zmieniło. Kiedy wracałam z pracy, pod klatką czekała na mnie sąsiadka, myślałam, że coś się stało, bo nigdy wcześniej nie zdarzało jej się wychodzić mi na powitanie.

Zaczęła mi gratulować, w pierwszej chwili nie zrozumiałam o co jej chodzi, ale potem wyjaśniła mi, że widziała mojego Igora w sklepie jubilerskim i powiedział jej, że wkrótce się żeni. Wyjaśnił, że przyjęcie będzie skromne i zaprosili tylko najbliższych, bo takie było życzenie Eli. Weszłam do mieszkania i się rozpłakałam. Było mi przykro, że te wszystkie lata nie stałam się dla syna bliską osobą.

O dacie i miejscu przyjęcia dowiedziałam się wcześniej. Ubrałam się ładnie i uczesałam, odpowiedni do okazji, po czym ruszyłam w drogę. Czułam bardzo skrajne emocje, oczywiście cieszyłam się, że synowi się układa, ale nie mogłam zrozumieć, jak mógł tak potraktować własną matkę. Na weselu nie było wielu gości. Wyprostowałam się i skierowałam prosto do stolika, przy którym siedzieli młodzi.

Trzeba było widzieć ich twarze, wydawało się, że całe życie przeleciało im przed oczami. – „Witajcie moi drodzy! Życzę wam powodzenia na nowej drodze życia”. Nie spodziewali się czegoś takiego. Po tych słowach skierowałam się do wyjścia, a Igor wybiegł za mną. Nie chciałam z nim rozmawiać i poszłam do domu. Następnego dnia tłumaczył swoje zachowanie tym, że rodzice Eli są z innego kraju, więc żeby nikogo nie krępować, nie powiedzieli mi o ślubie. Oczywiście przeprosili, ale nadal mam gulę w gardle.

-->