Od rozwodu z Andrzejem minęły dwa lata. Rozstaliśmy się z powodu zdrady – przespał się z inną na jakimś służbowym wyjeździe. A co chyba nawet jeszcze gorsze, czuł się z tym tak źle, że postanowił o wszystkim mi powiedzieć. Oczekiwał przebaczenia.
Nie wybaczyłam mu
Jednak nie mogłam mu go dać, nie byłam w stanie mu wybaczyć. Sprawy dodatkowo się skomplikowały, gdy okazało się, że kochanka Andrzeja jest w ciąży. Tego było za wiele. Postanowiłam wyrzucić męża z domu i złożyć wniosek o rozwód. A on wciąż przychodził, przepraszał, tłumaczył się i błagał o wybaczenie.
– Aniu, zrozum, to nic nie znaczyło – powtarzał w kółko.
– Z tego romansiku będziesz miał dziecko – ciągle mu to przypominałam.
– Przecież my też jesteśmy rodzicami, nie zapominaj o tym.
– Wygląda na to, że to ty o tym zapomniałeś.
Nie byłam w stanie mu darować tego, co zrobił. Za mocno mnie to zraniło. Ostatecznie Andrzej przestał mnie przepraszać, zaakceptował sytuację, przyjął na siebie całą winę. Trzy miesiące po rozwodzie przeniósł się do matki swojego dziecka.
Wciąż u nas bywał
W moim mieszkaniu, gdzie mieszkałam razem z naszym trzyletnim synkiem, był jednak regularnym gościem. Interesował się małym, zabierał go na przejażdżki, na lody czy do parku. Ale nie zabierał go do swojego nowego domu. To ja o to poprosiłam, a Andrzej nie stawiał oporu.
Wyglądało na to, że Edyta też tego nie chciała. Zastanawiałam się, dlaczego Andrzej nie poznał ze sobą synów, przecież w zasadzie byli braćmi. Co prawda, jego drugie dziecko było jeszcze niemowlakiem, ale Bartek mógł go zobaczyć. Tak się jednak nie stało. Co jakiś czas miałam też wrażenie, że nowa relacja nie układała się wcale tak dobrze. Być może Andrzej zdecydował się na mieszkanie z Edytą tylko z powodu jej ciąży?
A może podjęłam złą decyzję?
– Dlaczego pozwalasz Andrzejowi, żeby czuł się tu jak u siebie? – zapytała moja siostra.
– O co ci chodzi? – udawałam, że nie rozumiem.
– Powinnaś zacząć układać sobie życie i wyznaczyć mu jakieś granice. On się czuje tu zbyt pewnie.
– Daj spokój, tylko odwiedza swój dziecko.
Zosia tylko wzruszyła ramionami.
– To dobrze, że dba o małego, ale nie powinien czuć się u ciebie, jakby był z rodziny. A co, jeśli będziesz chciała zaprosić do siebie jakiegoś mężczyznę?
– Przestań – odgryzłam się. – Nie jestem zainteresowana romansami.
– Dlaczego? Chcesz spędzić resztę życia w samotności?
– Nie myślałam nad tym jeszcze.
To była prawda. Nie szukałam nowych znajomości, skupiałam się całkowicie na Bartusiu i na chwilę obecną nie pragnęłam nic zmieniać. Nie potrafiłam sobie wyobrazić innego mężczyzny zamiast Andrzeja, był nadal moją miłością.
Im więcej czasu mijało od rozwodu, coraz bardziej żałowałam, że po prostu nie odpuściłam mu jego zdrady. Teraz byłby ze mną i z Bartkiem, a Edyta sama wychowywałaby swoje dziecko. Być może… wolałabym właśnie takie zakończenie.
Chciałam, by do mnie wrócił
W pewnym momencie zaczęłam więc myśleć, jak odzyskać mojego byłego męża, jak sprawić, by do nas wrócił i porzucił Edytę. Zaczęłam dzwonić do niego przy każdej najmniejszej okazji, udając, że Bartek ma gorączkę czy ból gardła, ucha lub brzucha, które wymagają natychmiastowej wizyty u lekarza. Pewnego razu nasz syn powiedział ojcu, który przyniósł syrop na przeziębienie, że czuje się dobrze i nie będzie pić żadnego syropu.
Wówczas Andrzej wbił we mnie surowe spojrzenie i zasugerował, że najwyraźniej powinniśmy poważnie pogadać.
– Okłamałaś mnie – stwierdził raczej, niż zapytał. – On nie jest chory.
– Wcześniej mówił, że boli go gardło – obstawałam przy swoim. – Zmienił zdanie, bo nie chce pić syropu i tyle.
Andrzej mi chyba nie uwierzył. Musiałam więc zmienić podejście.
Zmieniłam taktykę
Kupiłam kilka nowych ciuchów, odświeżyłam włosy, zaliczyłam wizytę u kosmetyczki i… zaczęłam uwodzić mojego byłego męża. Byłam przekonana, że jego związek z Edytą wcale nie jest na poważnie.
Kiedy chodziłam po mieszkaniu w seksownej sukience, Andrzej po prostu nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Pewnego wieczoru zaproponowałam, żeby został na kolację. Nie wiedział, co zrobić i zerkał na telefon leżący na stole.
– Jest lazania – dodałam, chcąc go przekonać.
To było jego ulubione danie. Zaskoczony zerknął w moją stronę.
– Naprawdę? Bartek nie lubi przecież lazanii.
– Dla niego są naleśniki.
Niemal widziałam migający znak zapytania nad głową Andrzeja.
– Zrobiłaś lazanię specjalnie dla mnie?!
– No i dla siebie.
– No to wygląda na to, że nie mogę odmówić – postanowił.
Otworzył butelkę wina. Andrzej wypił mało, bo prowadził, ale i tak atmosfera zrobiła się przyjemna. Razem zjedliśmy kolację, Bartek zajął się swoją kolejką na dywanie, a telefon leżący na stole kilka razy dzwonił.. ale Andrzej nie reagował.
– Nie powinieneś odebrać? – zapytałam, gdy kolejny raz rozległy się wibracje.
– Być może – odparł, wzruszając ramionami.
– Będzie się martwić – nie jestem pewna, czemu to powiedziałam. Szczerze mówiąc, nie zależało mi na tym, co o tym wszystkim myślała Edyta. Miałam własny cel, który chciałam osiągnąć.
Wylądowaliśmy w łóżku
Od tej pory Andrzej coraz częściej spędzał z nami czas. Wpadał na niedzielne obiady albo zostawał na kolację, po której razem kładliśmy Bartka do łóżka. Pewnego wieczoru zebrałam się na odwagę i spytałam:
– Nie żałujesz? No wiesz… że między nami tak się potoczyło.
Andrzej przez długi czas patrzył na mnie w ciszy, jak gdyby szukał najlepszej odpowiedzi.
– Wiesz, ja nie chciałem tego rozwodu, to ty podjęłaś decyzję – ostatecznie powiedział.
– Zdradziłeś mnie. To zabolało.
– Tak – skinął głową. – Popełniłem ogromny błąd, ale przepraszałem, prosiłem, żebyś mi wybaczyła. Bardzo tego żałowałem. Byłaś miłością mojego życia. Jedyną.
Miałam zamiar zapytać, dlaczego w tak krótkim czasie tak szybko zamieszkał z Edytą, ale ugryzłam się w język. Wydawało mi się, że nie chciałam znać odpowiedzi. Wolę myśleć, że jedynym powodem było to, że spodziewała się dziecka.
Nie jestem pewna, jak to się stało, ale… skończyliśmy w łóżku. Nie przewidziałam tego, a przynajmniej nie w tak krótkim czasie.
Gdy rano otworzyłam oczy, Andrzeja już nie było. Na telefonie była za to wiadomość od niego: „Przykro mi, że wyszedłem, nie mówiąc do widzenia. Lepiej, żeby Bartek mnie nie widział”.
Unikał nas
Chciałabym, abyśmy wspólnie się obudzili i żeby nasz syn mógł go rano zobaczyć. Byłoby to pewnego rodzaju zobowiązanie, które wymagałoby przynajmniej wyjaśnień. Ale tak się nie stało. Przez cały następny tydzień Andrzej nie pojawił się u mnie, a spotkanie z Bartusiem odwołał telefonicznie. Potem kolejne… i kolejne…
– Chcesz ograniczyć kontakty z naszym synem? – zapytałam go w końcu, nie kryjąc złośliwości.
– Nie, nie mógłbym tego zrobić przecież – było słychać w jego głosie pewność. – Odwiedzę was w przyszłym tygodniu, musimy pogadać. I… chciałem cię przeprosić – dodał.
– Nie ma za co – odpowiedziałam.
Byłam zła, na niego i na siebie, ale nie chciałam się kłócić.
– Pogadamy, jak wpadnę – zakończył rozmowę Andrzej.
Byłam w szoku, że mnie odrzucił
Nasza rozmowa nie przebiegła tak, jak to sobie wyobrażałam, absolutnie nie. Owszem, dostałam nawet kwiaty, jednak wydawało mi się, że to była tylko forma przeprosin. Dowiedziałam się za to, że Andrzej czuje się źle z powodu tego, co się między nami stało i że to nigdy się nie powinno zdarzyć. No i nie może się powtórzyć. Słysząc to, byłam zaskoczona i zdezorientowana.
– Andrzej, posłuchaj… – zaczęłam, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów.
Nie byłam na tyle odważna, aby przyznać, że chcę go z powrotem, że marzę o tym, żeby wrócił do mnie i Bartka.
– Przykro mi, ale nasz związek to przeszłość. Jeśli myślisz o powrocie, to… – rozłożył ręce – jest już za późno. Mam teraz nową rodzinę – dodał cicho.
Chciałabym mu powiedzieć to, co myślę, ale w głębi duszy doskonale wiedziałam, że część winy jest także po mojej stronie. Może nawet większa część. Najpierw go wyrzuciłam z domu, a potem sprowokowałam do kolejnej zdrady, tym razem na kimś innym.
Od tamtej pory jednak wiele się zmieniło. Nie chciałam już, żeby Andrzej bywał u mnie w domu tak często. Wydaje mi się, że on także tego nie chciał. Zabierał Bartka do cukierni, na przechadzki, a nawet do swojego domu. Bartek nie miał nic przeciwko, w końcu coś nowego. No i podobno polubił się ze swoim przyrodnim bratem. Okazało się, że cały mój plan obrócił się przeciwko mnie. Dotąd były mąż był moim przyjacielem, a teraz już nie miałam i tego.
Odkryłam, że jestem w ciąży
Po kilku tygodniach okazało się, że jestem w ciąży. Powinnam to przewidzieć, zwłaszcza że wtedy nie zabezpieczaliśmy się specjalnie. W sumie to myśl o tym, by złapać Andrzeja na dziecko, chodziła mi po głowie. Może więc była to dobra myśl.
– Muszę z tobą porozmawiać – oznajmiłam Andrzejowi kiedy przyszedł po Bartka następnego dnia.
– Stało się coś? – zapytał, przyglądając mi się uważnie.
– Teraz nie mogę ci powiedzieć. Musimy porozmawiać na osobności, bez Bartka – wyszeptałam.
– Dzisiaj nie mam czasu. Spotkajmy się jutro, po mojej pracy, dobrze? Bartka zostaw u swojej mamy, to będziemy mogli spokojnie pogadać – najwyraźniej wyczuł, że mam do powiedzenia coś naprawdę ważnego.
Wciąż wahałam się, czy mu powiedzieć. Ale w sumie czemu miałabym nie mówić? W końcu prędzej czy później by się dowiedział.
– Jestem w ciąży – powiedziałam więc od razu, gdy tylko usiadłam przy małym stole w kawiarni.
Nie wierzył mi
Nie chciałam tego przedłużać, wolałam mieć to za sobą. Andrzej milczał, patrząc na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czy podejrzewał, że coś takiego może się wydarzyć?
– Jesteś absolutnie pewna? – zdołał w końcu wydusić.
– Test wyszedł pozytywny. Ne byłam jeszcze u lekarza, ale…
– W takim razie musisz iść jak najszybciej, może to tylko fałszywy alarm – w głosie Andrzeja słychać było nadzieję.
Potrząsnęłam przecząco głową.
– Chyba lepiej na to nie liczyć. Kobieta to czuje, wiesz?
– Serio? Szkoda w takim razie, że nie czułaś, że możesz zajść w ciążę, kiedy wskoczyłaś mi do łóżka – rzucił ostro.
Czy on naprawdę pomyślał to, co ja myślałam, gdy szłam z nim do łóżka?
– Uważasz, że zrobiłam to celowo? – szepnęłam.
– Przepraszam – z Andrzeja jakby uszło powietrze. – To dla mnie po prostu szok. Co chcesz zrobić?
– To jest pytanie raczej do ciebie, co planujesz – odbiłam pytanie. – Ja mam opcje dość ograniczone, właściwie nie mam ich wcale.
Zdawało się, że ta rozmowa zmierza w stronę kłótni. Jeszcze parę zdań i oboje będziemy żałować wypowiedzianych słów. Andrzej nadal milczał.
Mój plan się nie powiódł
– Nie opuszczę Edyty i małego – oświadczył w końcu. – Będę płacił na to dziecko tak jak na Bartka – dodał.
– Jeśli to jest to, czego chcesz, to OK – podniosłam się z krzesła.
– Ania – chwycił mnie za rękę, próbował mnie zatrzymać, ale udało mi się wyswobodzić.
– Nie chcę cię więcej widzieć! Jesteś obrzydliwy! – wykrzyknęłam, po czym wybiegłam z kawiarni, nie patrząc za siebie.
Trudno mi było powstrzymać łzy, kiedy wracałam do domu. Powinnam była przewidzieć tę sytuację, lecz mimo to miałam jakąś tam nadzieję, że usłyszę: Tak, zostawię Edytę i do ciebie wrócę. Znowu będziemy razem. Czy jednak na pewno taki krok byłby dobrą decyzją, czy bylibyśmy w stanie zbudować z tych gruzów uczucia rodzinę na nowo?
Powiedziałam wszystko siostrze
Moją ciążę trzymałam w tajemnicy tak długo, jak mogłam. Ale jak byłam już w czwartym miesiącu, moja siostra zapytała mnie, czy mam jej coś do powiedzenia. Dopiero wtedy zdecydowałam się jej o tym powiedzieć. Wyznałam jej wszystko po kolei. Moja siostra była zszokowana.
– Czemu to zrobiłaś? I to z Andrzejem?! – nie mogła pojąć. – Chyba całkiem zgłupiałaś…
Zośka zawsze była osobą zdecydowaną i stąpała twardo po ziemi, wolała racjonalne myślenie niż emocje. Niemniej jednak, oczekiwałam od niej wsparcia, a nie takich słów. Zaczęłam płakać.
– Płacz niczego tu nie zmieni. Zdarzyło się, teraz musisz wziąć na siebie odpowiedzialność za dziecko.
– Nie jestem pewna, czy dam radę z tym sama – wydusiłam ze łzami w oczach.
– Nie martw się, oczywiście, że ci pomogę, głuptasie – poklepała mnie po ramieniu.
Andrzej rozstał się z Edytą
Niedługo potem doszły mnie słuchy, że Andrzej już nie mieszka z Edytą. On jednak zachowywał się tak, jakby nic się nie zmieniło. Przyjeżdżał i zabierał Bartka, od czasu do czasu bawił się z nim w domu, ale to zdarzało się rzadko. Miałam wrażenie, że unikał mojego spojrzenia. Dawał mi jednak więcej gotówki niż ustalone alimenty.
– To na lekarza i witaminy – stwierdził tylko.
Nie kręciłam nosem na te dodatkowe pieniądze. Naprawdę potrzebowałam gotówki. Ciężko przechodziłam ciążę. Czułam się osłabiona, ociężała i cały czas byłam zmęczona. Nie jestem pewna, jak poradziłabym sobie bez wsparcia ze strony Zosi.
Na początku wiosny przyszła na świat moja córka, Agnieszka. Od starych znajomych uzyskałam potwierdzenie, że Andrzej faktycznie nie mieszka już z Edytą. Podobno kiedy dowiedziała się, że będzie miał ze mną kolejne dziecko, wpadła w szał.
Następnie zebrała wszystkie jego rzeczy i kazała mu się jak najszybciej wynosić. Nie sprzeciwiał się. Ostatecznie wynajął kawalerkę w centrum miasta i zaczął samodzielne życie. Czekałam, aż sam mi o tym powie, ale nie zdecydował się na to. W końcu moja cierpliwość się skończyła.
– Andrzej, nie chciałbyś może zamieszkać z nami? – zapytałam pewnego dnia. Zaskoczony, nie odpowiedział. – Daj spokój, przecież dobrze wiem, że już nie mieszkasz z Edytą – dodałam.
– Ok… Czy właśnie tego byś chciała? – zapytał cicho.
– Oczywiście – odpowiedziałam. Nie miałam wątpliwości.
Przecież nigdy nie chciałam od niego odejść. Następnego dnia przyniósł swoje rzeczy. Teraz znowu żyjemy razem i uczymy się na nowo, jak być rodziną, teraz już z dwójką naszych dzieci. A trzecie Andrzej przyprowadza do nas co drugi weekend. Oboje dbamy o naszą relację i wydaje mi się, że coraz lepiej nam to wychodzi.