– To do jutra!– rzuciła wesoło Ola, wychodząc z biura.
Musiała się zwolnić z pracy wcześniej, więc obie z Moniką trochę jej zazdrościłyśmy, choć w sumie nie było czego, bo szła na badania. Mimo to piękna pogoda na zewnątrz wydawała się niezmiernie kusząca. Ola w letniej sukience i sandałkach wyglądała świeżo i promiennie, a ja nie zdążyłam nawet w tym roku kupić sobie nawet jednego nowego ciuszka na nową porę roku, więc czułam się przy niej jak eksponat muzealny. Poza tym był piątek, a my byłyśmy już umęczone rozliczaniem wniosków i obie miałyśmy ochotę rzucić papierami.
– Jeszcze tylko dwie godziny – powiedziała Monika, widząc moją minę.
– Wiem – odparłam rozbawiona, że odczytała myśli z mojego wyrazu twarzy i wróciłam do kartkowania wniosków.
Kiedy wyszłam, od razu poprawił mi się humor
Z werwą ruszyłam w stronę przystanku. Z daleka dostrzegłam, że nadjeżdża moja „trójka”, więc przyśpieszyłam i ostatnich kilka metrów musiałam już dobiec, żeby zdążyć. Znałam już kierowcę i wiedziałam, że nie ma litości dla spóźnialskich. Wsiadłam i zajęłam miejsce przy oknie.
Beznamiętnie spoglądałam przez okno i przyglądałam się budynkom, skwerkom i ludziom spacerującym ulicami. Lato na dobre rozgościło się już w mieście. Kiedy autobus zatrzymał się na światłach koło kawiarenki z ogródkiem piwnym, przy jednym ze stolików zauważyłam nagle znajomą twarz – mojego męża!
Byłam tak zaskoczona, że aż lekko się podniosłam, żeby upewnić się, że to na pewno on: człowiek, którego wołami nie da się wyciągnąć w takie miejsca. Nie miałam jednak wątpliwości. Na dokładkę wyglądał jakoś inaczej niż zwykle. Miał na sobie białą koszulę z podwiniętym rękawem i siedział przy stoliku nad pucharkiem lodów i filiżanką kawy z jakąś kobietą! Wyglądali jakby byli na randce! Poczułam, jak przechodzą mnie ciarki.
Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje
Przyglądałam się im bacznie, kiedy nagle kobieta odwróciła lekko głowę i ją rozpoznałam. To była Ola! Ola, która zwolniła się z pracy, bo miała mieć wizytę u lekarza! Teraz już miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. A zatem dlatego się tak wystroiła i zwolniła wcześniej! Jak ona mogła?! Opadłam na fotel. Wyjęłam z torebki telefon i wybrałam numer męża, ale nie odbierał. Nic dziwnego. Był zbyt zajęty bajerowaniem Oli! Czułam, jak skacze mi ciśnienie, a wyobraźnia podsuwa najgorsze scenariusze: mają romans, pewnie będzie chciał do niej odejść. Jest młodsza, szczuplejsza i bardzo zabawna.
Tylko ta sytuacja nie była w ogóle zabawna. Mieliśmy dzieci, mieszkanie, kredyt i aż do tej pory wydawało mi się, że się kochaliśmy. Owszem, nie było idealnie, ale nie przypuszczałabym, że mógłby nawet myśleć o rozstaniu. Może dopadł go kryzys wieku średniego? W końcu facet około cztedziestki wciąż jest atrakcyjny dla kobiet. Nie to co ja! W przededniu trzydziestych dziewiątych urodzin, wcale już nie czułam się gotowa na zaczynanie życia od nowa! A ona? Taka serdeczna, miła, pomocna – czy to wszystko była gra, żeby odwrócić moją uwagę i uśpić czujność? Nie! Wiedziałam, że to nie mogła być prawda. Po prostu poniosła mnie wyobraźnia.
To musiało być jakieś niewinne spotkanie
Przecież nie trzymali się za ręce ani nie kryli. Może Oli odwołali wizytę, a on musiał coś załatwić na mieście i na siebie wpadli. Widzieli się kiedyś na balu sylwestrowym organizowanym przez zakład pracy, więc pewnie się poznali i zagadali.
„To nie mogło być nic więcej” – pocieszałam się w myślach. Chciałam w to wierzyć, więc uspokoiłam myśli, przekonując samą siebie, że to jedyny racjonalny scenariusz. Wróciłam do domu wciąż mocno zdenerwowana, ale z przekonaniem, że wszystko da się wyjaśnić. Robert zjawił pół godziny później w doskonałym humorze.
– Cześć, kochanie! – przywitał mnie. – Ty już tutaj?
– A niby gdzie miałabym być? Jest prawie siedemnasta.
– No tak, jakoś mi czas dziś przeciekł między palcami.
– A co takiego robiłeś? – zapytałam prowokacyjnie.
– A nic. W pracy byłem, a co miałem robić? – rzucił obojętnie.
Poczułam, jak grunt osuwa mi się pod nogami. A zatem skłamał. Gdyby nie miał nic na sumieniu, na pewno by tego nie zrobił. Przecież nie zapomniałby wspomnieć, że wpadł na Olę. Musiał zrobić to z premedytacją. Przez chwilę chciałam zapytać wprost. Postawić go przed faktem dokonanym, ale czułam, że jeśli teraz mu powiem, że go widziałam, jakoś się wymiga. A ja chciałam mieć pewność i złapać go na kłamstwie. Do końca dnia chodziłam struta.
Dzieci i Robert wciąż podpytywali, co mi jest. Starałam się udawać, że wszystko w porządku, ale musieli wyczuwać, że to nieprawda. Mimo to Robert ani myślał powiedzieć mi prawdy. Następnego dnia szłam do pracy wykończona. Starałam się uspokoić myśli, ale nie było to proste. Zastanawiałam się, jak zareaguję na widok Oli, bo obawiałam się, że mogę nie zapanować na własnymi emocjami.
Robert poszedł pod prysznic, a ja zostałam w pokoju, kiedy nagle usłyszałam dźwięk jego komórki. To był SMS. Nigdy nie zaglądałam do jego telefonu, jednak w tej sytuacji nie mogłam się powstrzymać. Sięgnęłam po niego i spojrzałam na ekran. Na środku widniał napis „Wiadomość od: Ola”. Nie! To już było przegięcie! Kliknęłam natychmiast, żeby ją otworzyć i odczytałam treść: „To do jutra! Nie mogę się doczekać”. Teraz już mną zatrzęsło.
Nie miałam zamiaru dać się tak traktować. Kiedy Robert wyszedł z łazienki owinięty w biodrach ręcznikiem, podeszłam do niego z telefonem i zapytałam wprost.
– Co to jest?! Czy ty masz romans z moją koleżanką z biura?!
– Co? – żachnął się i wyrwał mi telefon z ręki. – Czemu czytasz moje SMS-y?!
– Nie zaprzeczasz? Pięknie! Jak mogłeś mi to zrobić!?
– Uspokój się. Nie mam żadnego romansu – odparł, ale był wyraźnie wzburzony, a jeszcze bardziej ja.
Byłam tak wściekła, że jedyne czego w tej chwili potrzebowałam, to sen. To był od zawsze mój sposób na wszelkie zgryzoty i nerwy. Gdy jestem zła, zasypiam jak kamień i budzę się w lepszym humorze. Nie tym razem. Obudziłam się równie wściekła. A na dokładkę Roberta nie było.
Myślałam, że może poszedł po bułki, ale nie było go długo. Nie odbierał też telefonu. Na lodówce znalazłam kartkę od niego: „Przyjdź o osiemnastej do Malwy, musimy porozmawiać”. Weszłam do knajpki i zobaczyłam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam Serce zaczęło łomotać mi w piersi. A zatem chce się rozwieść? Zostanę czterdziestoletnią rozwódką. Super!
Początkowo byłam wściekła jak osa, ale w końcu uznałam, że z niewolnika i tak nie ma pracownika. Jak mu odbiło i chce mnie zostawić, zrobi to tak czy inaczej. Ale skoro mam zostać porzucona, rozstanie będzie w wielkim stulu, obiecałam sobie. Przed wyjściem ułożyłam włosy, zrobiłam makijaż i włożyłam sukienkę, którą bardzo lubi.
Robert spojrzał na mnie rozczulony
Niech wie, co traci! Weszłam do Malwy pewnym krokiem i nagle zobaczyłam tłum gości – samych przyjaciół i rodzinę. To była niespodzianka z okazji moich czterdziestych urodzin! A przecież mówiłam mu tysiąc razy, że nie będę ich obchodzić! Mimo to łezka zakręciła mi się w oku, a na widok Oli i Roberta, zaczęłam się śmiać.
– Ale z ciebie detektyw, Anka! – roześmiała się Ola. – Robert powiedział, że zdążyłaś nas nakryć! Jak ty to zrobiłaś?
– Nie powiem ci! To moja tajna broń na wypadek, gdybyś jednak była zainteresowana moim mężem! – odparłam rozbawiona własną podejrzliwością.
– I ty myślałaś, że zostawiłbym cię i odszedł do innej? Z kim by mi było lepiej na świecie?!
– Masz rację, z nikim! Ale więcej nie rób mi takich numerów, bo doprowadzisz mnie do zawału!
Mówiłam poważnie. Poziom stresu, jaki przeżyłam w ciągu ostatnich dwóch dni był zatrważający. Miałam ochotę ich zamordować. Z drugiej strony przekonałam się, że wciąż bardzo mi zależy na moim mężu i nigdy w życiu nie chciałabym go stracić.