Przypadkowo podsłuchałam rozmowę wnuka z synową. Usłyszałam wszystko i łzy popłynęły mi z oczu, a nad ranem cicho jak mysz odjechałam

 

Od dawna myślałam o wizycie u mojego syna i wnucząt we Wrocławiu. Choć nie przepadam za miastem, tęsknota za rodziną wzięła górę. Zebrałam więc niezbędne pieniądze, kupiłam bilet i po kilku godzinach podróży byłam już na miejscu. Wrocław przywitał mnie swoim zgiełkiem, który szybko dał mi się we znaki.

– Jak można żyć tak wysoko? – zadumałam się, patrząc na blok, w którym mieszkała moja rodzina. Ale to był dopiero początek.

W mieszkaniu powitały mnie wnuki – skarby, dla których przywiozłam przetwory z własnego sadu. Najstarszy wnuk ma siedem lat, a najmłodszy cztery. Obiad z synową był pyszny, a kąpiel z solą morską – czymś nowym dla wiejskiej duszy jak moja. Cieszyłam się z życia syna, że tak dobrze sobie żyje.

Wnuki miały wszystko, co potrzebne do szczęścia – pełno zabawek, swoje pokoje. Mój syn i synowa wydawali się szczęśliwi w swoim pięknym mieszkaniu.

Pytałam syna na ile mogę zostać, umówiliśmy się, że pobędę u nich trzy noce, żebym mogła nacieszyć się wnukami. Dali mi pokój najmłodszego chłopca, a on nocował przez ten czas z rodzicami. Pierwszej nocy nie mogłam spać, więc posiedziałam w ciszy, rozmyślając. I nagle usłyszałam rozmowę wnuka z mamą, a moją synową. Wnuczek pytał mamę, kiedy wreszcie babcia wyjedzie, bo ma już dość mojej obecności. Na co synowa mu odpowiedziała, że musi wytrzymać i może odliczać dni. Słysząc to, serce mi pękło. Nie mogłam uwierzyć, że moje bycie tam jest dla nich takim obciążeniem.

Nie spałam już tej nocy. Nad ranem, cicho jak mysz, wyszłam z mieszkania. Samotna podróż powrotna do wioski była dla mnie ciężka… Bałam się, co mój mąż powie, jak dowie się, że nasza rodzina nie cieszy się z mojej obecności tak bardzo, jak ja się cieszyłam z bycia z nimi.

W domu czekały na mnie plotki sąsiadów, wszyscy tacy chętni do wysłuchania, jak to żyje się w wielkim mieście. Z bólem serca opowiadałam im o szczęśliwym życiu syna, o wnukach, którzy są aniołami, chowając w sobie prawdę o moim bólu.

– Dlaczego tak szybko wróciłaś, Krystyno? – pytali.

Uśmiechnęłam się smutno i powiedziałam tylko: „Bo wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. A w sercu cały czas noszę ciężar, że moja obecność nie była im potrzebna.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->