„Nie chciałem być ojcem. Kazałem jej usunąć ciążę i zapomniałem o temacie. Po latach okazało się, że mam syna”

„Chcesz jej drugi raz rozwalić życie? Chcesz zawrócić czas? Ten mały ma rodziców, spokój, miłość i bezpieczeństwo. Przy Lence jest kochający mężczyzna, na którym ona może polegać, Jurek ma fantastycznego tatę i bardzo go kocha. Ty możesz tylko to popsuć”.

Lenkę poznałem na drugim roku studiów. Była inna niż dziewczyny, z którymi się do tej pory spotykałem: nieśmiała, małomówna, zawsze na drugim planie. Podobało mi się to, bo sam jestem przebojowy, więc taka dziewczyna, zapatrzona we mnie i uległa, była spełnieniem moich marzeń. Wszystko układało się super. Do czasu.
– Będziemy mieli dziecko – powiedziała któregoś dnia. – Cieszysz się? Bo ja bardzo.
Czekała, aż coś postanowię, oświadczę się jej. Niestety, ja nie miałem zamiaru się żenić. Kochałem ją, była mi bliska, nie chciałem jej robić krzywdy, ale ślub? Wykluczone! Dlatego od razu zacząłem jej to wybijać z głowy.
– Za młodzi jesteśmy, żeby się pakować w taki kocioł. – tłumaczyłem. – Pieluchy, zupki, wrzask przez całe noce… Jak ty sobie to wyobrażasz? Mówię ci zupełnie szczerze, mnie to przerasta. Nie nadaję się jeszcze na ojca.

Byłem przygotowany na płacz i histerie, ale Lena mnie zaskoczyła. Jak zwykle wlepiła we mnie te swoje ogromne oczyska i zapytała:
– Jesteś pewny? Nie zmienisz zdania? Może chcesz to jeszcze przemyśleć?
– Tu nie ma o czym myśleć – odparłem stanowczo. – Czas mija, więc musimy się szybko decydować. Nie, ja na pewno zdania nie zmienię. I tobie radzę, idź po rozum do głowy i mnie posłuchaj. Znajdę lekarza, o nic się nie martw. Pojadę do rodziców po kasę, nie będzie mnie dwa, trzy dni, ale wrócę. Nie bój się.
– Ja się nie boję – odpowiedziała. – Chciałam tylko wiedzieć, co dalej…

Pogadałem z ojcem i bez problemów dostałem tyle kasy, ile było trzeba. Tata mnie popierał. Byłem jego dumą i nadzieją; chciał, żebym zrobił karierę. Uważał, że małżeństwo i dzieciak mnie wyhamują na początku drogi.
– Ty myśl o sobie – przekonywał. – Najpierw się usamodzielnij, ustabilizuj zawodowo. Na resztę przyjdzie czas!

Mamie o niczym nie powiedzieliśmy. Na pewno by się sprzeciwiała.

Kiedy wróciłem, Leny nie było. Dowiedziałem się, że zabrała papiery z uczelni i wyjechała, nikomu nie mówiąc dokąd. Domyślałem się, że pojechała w rodzinne strony. Pochodziła z malutkiego miasteczka na wschodzie Polski – mogłem ją więc odnaleźć, gdybym chciał. Jednak nie chciałem… A prawdę mówiąc, ten jej nagły wyjazd był mi na rękę, bo rozwiązywał wiele spraw. „Co ona sobie wyobraża? – myślałem. – Każe mi się szukać, jeździć po jakichś zadupiach? Może mam jeszcze przepraszać?! Tak to sobie wymyśliła, że mnie przyciągnie na pępowinie? Pomyliła się! Niech robi, co chce, jest dorosła. Chciałem pomóc, bo się do tego poczuwam, nie jestem draniem… Ale jak nie, to nie. Zmuszać jej nie będę”.

Wbijałem sobie do głowy, że Lena nie jest taka głupia; nie wierzyłem, że przerwie studia dla jakiegoś bachora. Pochodzi z biednego domu, to była dla niej jedyna szansa, żeby coś osiągnąć. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że ten „bachor” to moje dziecko. Po co miałem sobie zamulać głowę jakimiś wątpliwościami?

Tęskniłem za Leną, przyznaję, oglądałem nasze wspólne zdjęcia, wspominałem miłe chwile. Było mi ciężko. Raz nawet pojechałem na dworzec i już-już miałem kupić bilet do tego jej zaścianka, ale w ostatniej chwili oprzytomniałem… Zadzwoniłem do kumpli i strasznie się upiliśmy. Były jakieś dziewczyny. Teraz nawet nie pamiętam, jak wyglądały.

W miłości mi nie poszło, lecz egzaminy zaliczałem koncertowo. Miałem taką średnią, że zaproponowano mi staż zagraniczny. Oczywiście przyjąłem. Powoli zapominałem o Lence. Tylko czasami wracała do mnie w jakimś śnie, ale kto by się przejmował snami. Nasi wspólni znajomi jakby nabrali wody w usta; nikt o niej nie mówił, ja nie pytałem – taka była milcząca umowa między nami, że to jest temat drażliwy. Zrobiłem magisterkę i dostałem propozycję pracy od tych zakładów, w których robiłem staż. Warunki świetne, kraj zamożny, przyjazny cudzoziemcom. Byłem zadowolony.
Jednak najbardziej cieszył się mój tata.

Już wtedy chorował. Rokowania miał marne, ale cieszył się, że doczekał, jak jego jedyny syn zaczyna zarabiać, zdobywa uznanie pracodawców, jest KIMŚ. Tata zawsze o tym marzył.
– Jeszcze parę lat – mówił – i nikt cię nie ruszy. Ustabilizujesz się, odłożysz kasę i się ożenisz. Może nawet doczekam wnuków?

Wtedy pomyślałem o Lence. Co się z nią dzieje? Jak jej się ułożyło? Czy wyszła za mąż? Byłem pewien, że wtedy mimo wszystko posłuchała głosu rozsądku i zrobiła to, co było jedynym wyjściem. Chciałem w to wierzyć.

Tata żył jeszcze prawie rok. Odszedł wczesną wiosną, akurat wtedy, gdy pierwszy raz samodzielnie podpisywałem niesamowicie trudny kontrakt. Nie mogłem się wyrwać, przyleciałem dopiero po pogrzebie… „On by mnie zrozumiał – uspokajałem się, bo czułem się z tym jednak niewyraźnie. – Zawsze mówił, żebym się nie przejmował sprawami, na które nie mam wpływu, a przecież nie miałem żadnego na to, co się stało. Mówił też, że żyje się tak długo, jak ktoś o nas pamięta, a więc – on wcale dla mnie nie umarł!”. Zaproponowałem mamie, że ją do siebie zabiorę, ale stanowczo odmówiła.
– Chcesz mnie przesadzić do obcej ziemi? – zapytała. – Uschnę tam. Nie mój klimat!

Nie mogłem być długo w rodzinnym domu, czekały na mnie zawodowe obowiązki i terminy. W ostatni wieczór przed wyjazdem mama położyła na stole album ze zdjęciami.
– Zobacz – powiedziała. – To twój syn.
Myślałem, że jej się coś w głowie poprzestawiało od żałoby, ale z fotografii patrzył na mnie chłopak, który jakby skórę ściągnął ze mnie, kiedy byłem mały. Jeszcze mama tak specjalnie poukładała te foty, żeby moje leżały obok jego. No, kropka w kropkę…
– Skąd to masz? – zapytałem.
– Od Leny – odpowiedziała.
– To ty wiesz? Skąd?!
– Ojciec mi powiedział, kiedy zachorował. Nie miał ani chwili spokoju, że tak ci wtedy doradził. Strasznie go to dręczyło.
– Odnalazłaś Lenę?
– To nie było trudne. Też mogłeś, tylko że nie chciałeś. Zrobiłam to za ciebie. Na początku Lena nie chciała ze mną gadać, ale ja jestem uparta. Parę razy jeździłam, zanim się zgodziła spotkać. Obie płakałyśmy… Ale mi wybaczyła.

– Tobie? Ty nie byłaś niczemu winna.
– Byłam – odparła mama. – Gdybym cię dobrze wychowała, tobyś tak nie postąpił. Ta dziewczyna dużo przeszła. Jest dzielna i mądra, tylko ciebie nie chce już znać.

Znowu poczułem znajomą drzazgę w sercu. Co to znaczy, że mnie nie chce znać? Nie ona będzie o tym decydowała.
– Łaski nie robi, to mój syn. – krzyknąłem.
– Przypomniałeś sobie? No, cud się stał.
– Mamo, ja nie wiedziałem, że ona urodziła.
– I myślisz, że to cię usprawiedliwia? Dlaczego nie wiedziałeś? Powinieneś wiedzieć, właśnie ty – powinieneś!
– Byłem młody, niegotowy, głupi…
– Ona była jeszcze młodsza. Zachowałeś się jak ostatni pętak, synu.
W ten wieczór przed wyjazdem pokłóciłem się z mamą. Byłem wściekły na nią, na siebie, na cały świat. Wyjechałem wcześniej, niż zamierzałem. Mama mnie nie zatrzymywała.

Minęło parę miesięcy, ale już nie miałem spokoju. Cały czas dręczyła mnie myśl o tym, że moje dziecko rośnie, nie znając swego biologicznego ojca i nic o nim nie wiedząc. Zmieniałem partnerki, bawiłem się, szalałem, lecz niczym nie mogłem zagłuszyć tej myśli. „Czemu, kretynie, nie wyciągnąłeś od matki więcej informacji? – pytałem sam siebie. – Mogłeś się chociaż dowiedzieć, gdzie oni mieszkają, albo wziąć choć jedno zdjęcie… Byłeś i jesteś beznadziejny, to przecież jedyna dziewczyna, na której ci zależało i tak wszystko spaprałeś. Nie ma na ciebie bata.”.

Skorzystałem z pierwszej okazji, aby znowu pojechać do domu. Mama przyjęła mnie jak gdyby nigdy nic, jakby nie było tamtej awantury, jakby nic się nie wydarzyło. Poszliśmy do ojca na cmentarz, potem siedzieliśmy w ogrodzie, aż wreszcie nie wytrzymałem.
– Mamo, zlituj się, nie znęcaj się nade mną. – poprosiłem. – Wiesz przecież, czemu tu jestem.

– Wiem… Tylko co ja mogę?
– Możesz mi o nich opowiedzieć.
– To mogę. Więc słuchaj… Lena wyszła za mąż. Jest szczęśliwa, znalazła wspaniałego, dobrego faceta, który jest dla małego cudownym ojcem. Byłam u nich, Lena mnie zaprosiła. Przedstawiła synkowi jako daleką ciotkę, nawet mnie od razu polubił. Naprawdę mają szczęśliwy, pogodny dom, chce się tam być.

Pomyślałem, że ja miałem tyle kobiet, a z żadną nie było mi dobrze. Zawsze się coś nie układało… Każda mnie czymś denerwowała, męczyła, nudziła… Miesiąc, dwa, trzy – i znajdowałem inną, tak samo nudną i wkurzającą. Stanowiłem klasyczny przykład zamożnego singla. Do tej pory nie wiedziałem, że mi to przeszkadza.
– Mamo… Ja bym chciał się z nimi zobaczyć. Myślisz, że Lena się zgodzi?

– Mogłeś się spotkać z Leną i Jurkiem, gdybyś przyjechał na pogrzeb twojego ojca. Lenka była… Ale ty nie przyjechałeś.
– On ma na imię Jurek?
– Tak, tak jak ty. Lenka mówi, że to wszystko, co was łączy.
– Przecież to nieprawda. Muszę coś zrobić.

Wtedy moja mama powiedziała coś, czego się nie spodziewałem:
– Tu już nie ma nic do zrobienia. Chcesz jej drugi raz rozwalić życie? Chcesz zawrócić czas? Ten mały ma rodziców, spokój, miłość i bezpieczeństwo. Przy Lence jest kochający mężczyzna, na którym ona może polegać, Jurek ma fantastycznego tatę i bardzo go kocha. Ty możesz tylko to popsuć. Wtedy byłeś egoistą i teraz też nim jesteś, bo myślisz wyłącznie o sobie. Kiedyś wybrałeś, więc teraz zostaw ich w spokoju… Oni ciebie nie potrzebują. Znowu wyjechałem z żalem w sercu…

I ten żal mnie nie opuszcza. Straciłem rozpęd, nie mam motywacji, nie chce mi się starać. Myślę o Lence i zastanawiam się, czy moja mama ma rację, że tu już nie ma nic do zrobienia. Bardzo ciężko mi się z tym pogodzić.

-->